piątek, 25 grudnia 2015

Kochani!
Życzę Wam wszystkim - trochę banalnie, ale to moim zdaniem najważniejsze - zdrowych i spokojnych świąt!



PS Mam nadzieje, że obłowiliście się książkowo tak samo jak ja :-)

K.K.

środa, 18 listopada 2015

"TAM CI BĘDZIE LEPIEJ" RYSZARD ĆWIRLEJ

Macie ochotę na podróż w czasie? Powiedzmy do międzywojennego Poznania? Jeśli tak, to zapraszam Was do stolicy Wielkopolski w imieniu Ryszarda Ćwireja, autora kryminału "Tam Ci będzie lepiej".

Poznań, 1924 rok. W powietrzu nadal unosi się cichy pomruk frontów I wojny światowej. Miasto wciąż pulsuje energią zwycięskiego powstania wielkopolskiego. Rzeczpospolita umacnia swoją niepodległość, chociaż oficerom polskiej policji ciągle zdarza się wydawać podwładnym rozkazy w języku niemieckim.
Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jest marzec, idzie wiosna. Przekupki w bufiastych spódnicach głośno zachwalają swoje towary na targu a oszczędne gospodynie negocjują ceny. W piwiarniach podaje się zimne piwo, wódkę i suchą kiełbasę do zagryzienia. 
Po ulicach grasują drobni złodziejaszkowie, na których polują szkieły, czyli policjanci. Po zmroku na Chwaliszewie spotkać można dziewczynki, które próbują zarobić trochę pieniędzy, handlując tym, co mają pod spódnicami. 


"Dla mnie racha to święta rzecz..."*

W tym własnie Poznaniu, kipiącym niezwykłym żarem międzywojennych realiów dochodzi do serii masakrycznych mordów. Jakiś bydlak pozbawia życia prostytutki, robiąc to w wyjątkowo bestialski sposób. Sprawa trafia na biurko komisarza Antoniego Fischera. Skrupulatny były oficer pruskiej,a  później polskiej armii musi znaleźć zbrodniarza. Żeby nie było za łatwo, Fischer zostaje poproszony przez polskie wojsko o pomoc w rozwiązaniu jeszcze jednej sprawy. Trzeba ustalić, co stało się z polskim oficerem, który był na tropie bolszewickich szpiegów. Ci zaś zrobią wszystko, by nie dać się złapać.

Ryszard Ćwirlej zgrabnie prowadzi oba wątki. Wraz z płynięciem akcji poznajemy kolejnych bohaterów. Nawet te najmniej ważne, z którymi spotykamy się tylko przez kilka stron. Moją sympatię zyskał szczególnie Tolek Grubiński. Drobny złodziej, który trudni się w okradaniu mieszkań. Facet o lepkich rękach i złotym sercu. Bardzo honorowy człowiek. Przez postać Tolka Grubińskiego autor przemyca w powieści oryginalny wątek miłosny, traktujący o potrzebie bezpieczeństwa, zaufania i zwykłego kontaktu z drugim człowiekiem. To naprawdę piękne.


"Idźta se siednąć gdzie indziej, bo ja tu z panem Anatolem
mam interes do obgadania..."**


I ta gwara, ten język! Czytając książkę miałam wrażenie, że przechadzam się uliczkami dawnego Poznania! Czułam wręcz zapach potraw przygotowywanych w restauracjach, słyszałam stukot kopyt koni zaprzężonych do wozów! W tym Poznaniu trzeba uważać na kieszenie, bo doliniarz Korbol tylko czeka na okazję, żeby opróżnić je z najcenniejszych rzeczy. Bracia Kazimierczaki przy piwie z wódką w piwiarni "U Okonia" planują  kolejną robotę. Setki spraw, szemrawych interesów, lewych wymian i wątpliwych sojuszy. Pucybut czeka na ulicy na kolejnego klienta. Prostytutki odsypiają ciężko przepracowaną noc. Szuszfole czekają na jakąś robotę, by zarobić trochę na ćmiki i coś do jedzenia. A policja zaciera ręce, bo ludzie robią złe rzeczy, które tylko potwierdzają słuszność istnienia tej instytucji. Jest przynajmniej kogo łapać i za kim gonić. 
Poznań Ćwirleja tętni życiem i czuć to na każdej karcie tej powieści. 


Dawno nie czytałam tak dobrze napisanej książki. 
Polecam najmocniej!

K.K

*   s.372
** s. 164

wtorek, 3 listopada 2015

"ZAGINIĘCIE" REMIGIUSZ MRÓZ

Zamroziło mój blog!

To już lekka przesada! Panie Mróz, Pan się opanuje z pisaniem powieści, bo nie dam rady tego wszystkiego przeczytać! 3 książki rocznie, no daj Pan spokój. 

Ok, tak sobie tylko krzyczę. Kolejny raz dałam się skusić. I oprócz tego, że zostałam czytelniczą monogamistką (a tego nie lubię!) czerpię niezwykłą przyjemność z każdego spotkania z Mrozem. 
"Zaginięcie" ma tytuł adekwatny do stanu, w jakim znajdowałam się czytając książkę. Nie było mnie dla świata. Zaginęłam. Plum, śliwka w kompot. 

Powieść jest drugą częścią cyklu o Chyłce i Zordonie. Podobnie jak w "Kasacji" autor zafundował nam wspaniałą kryminalną ucztę, tworząc intrygę nad którą możemy pogłówkować. 
Stop. Tak, wiem. "Zaginięcie" to thriller prawniczy, niemniej śledzenie głównego wątku przywodziło mi na myśl doskonały kryminał. 

Trzyletnia dziewczynka znika bez śladu z domku letniskowego. Jej rodzice to bardzo zamożni ludzie. Nic nie wskazuje jednak na to, by mała Nikolka została porwana  dla okupu. Ba, trudno nawet uwierzyć w to, że dziecko zostało porwane. System alarmowy był bowiem włączony przez całą noc, a żadnych śladów osób postronnych w domku oraz jego okolicy nie znaleziono. Stawia to w złym świetle rodziców dziecka, którzy nagle stają się podejrzanymi. 

Oczywiście w przypadkach beznadziejnych do akcji wkraczają prawnicy z kancelarii Żelazny & McVay. Chyłka i Zordon kolejny raz mają do rozwiązania trudną zagadkę. Prawniczka i aplikant zrobią wszystko, by zbudować mocną linie obrony. Dynamicznej akcji towarzyszą siarczyste dialogi oraz słowne potyczki, które stały się znakiem rozpoznawczym tej literackiej pary. Jedno jest pewne: z Chyłką i Zordonem nie będziecie się nudzili. 

Może trochę o nich? Chyłka to żyleta. Kobieta, z którą lepiej nie zadzierać. Jest świetną prawniczką, równie ostrą na sali sądowej i życiu prywatnym. Kocha swoje BMW x5, uwielbia jeść mięso i słuchać Iron Maiden. Chociaż wolałaby pewnie dać się pokroić, niż to przyznać, ma słabość do aplikanta Kordiana Oryńskiego. Została jego patronką. Kordian, Zordon, jeden pies. Tak stwierdziła kiedyś Chyłka i pseudonim przylgnął na dobre do młodego prawnika. On z kolei lubi bardziej delikatną kuchnię, jest fanem biegania i wielokrotnie podkreślał, że coś mogłoby miedzy nimi być. To, że robił to tak niezręcznie i nieudolnie tylko dopełnia dzieła.
Chyłka i Zordon to świetnie napisane postacie. Są wyraziste, wręcz namacalne. Ten niezwykły prawniczy duet po prostu trzeba poznać. I chociaż do końca nie wiem jak bohaterowie wyglądają, gdyż w tej kwestii Mróz szczędzi czytelnikowi opisów, jest w nich coś osobliwego.  

Mam takie spostrzeżenie: Mróz rośnie nam na polskiego Kinga. I nie mam tutaj na myśli gatunku, w jakim pisze swoje powieści, bo wachlarz u Mroza jest niezwykle szeroki. Zauważyć chciałabym natomiast, że podobnie jak King, Remigiusz Mróz kreuje swój własny świat, bazując na rzeczywistości, która nas otacza. 
Cudowne jest to, że w "Zaginięciu" pojawia się Olga Szrebska i stacja NSI, natomiast w "Ekspozycji" wspomniana zostaje kancelaria Żelazny &McVay. Lubię wyłapywać takie powiązania. To przede wszystkim świetna zabawa dla fanów danego autora. 

Reasumując, książkę polecam wszystkim, bez wyjątku. Dobra rozrywka, miło spędzony czas. 
Autorze, czekam na więcej. 

K.K. 

poniedziałek, 26 października 2015

"EKSPOZYCJA" REMIGIUSZ MRÓZ

Remigiusz Mróz. Again. 
Powiem Wam jedno: Leszek Miller nie wszedł wczoraj do Sejmu, ale pojawi się dzisiaj u mnie. Jego słynne słowa idealnie pasują bowiem do Mroza, jako autora "Ekspozycji". 
Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. 

Mróz tym razem skończył tak, że mam ochotę go udusić. Drogi Autorze! Tak się nie robi! Nie zostawia się czytelników z takim zakończeniem! 

"Ekspozycja" to pierwsza część trylogii z komisarzem Wiktorem Forstem. To nietuzinkowa postać, którą opisałabym jako skrzyżowanie Jamesa Bonda z Franzem Maurerem z "Psów". Gość jest inteligentnym, aczkolwiek aroganckim dupkiem, który - delikatnie mówiąc - ma w nosie konwenanse, zależności służbowe i wszystko inne również. Może poza Olgą Szrebską. Odważna dziennikarka staje się towarzyszką Forsta w szalonym wyścigu z czasem, gdzie przeciwnikami zostają agencji służb bezpieczeństwa (również tych zza naszej wschodniej granicy), niedościgniony morderca i duchy przeszłości. 

A wszystko zaczyna się w pięknych Tatrach. Pewnego ranka turystów na Giewoncie wita co najmniej oryginalna atrakcja - nagie zwłoki mężczyzny powieszone na krzyżu. Media szybko zwęszyły sensację, zwiedzający pstrykają fotkę za fotką (wszak takiego Giewontu jeszcze nikt nie widział, będzie dużo lajków na fejsiku) a policja zaczyna się denerwować, bo nic nie zapowiada łatwego śledztwa. 

Komisarz Forst zjawił się na miejscu zbrodni zwarty i gotowy, jednak przez swoją niewyparzoną gębę został odsunięty od śledztwa. Postanowił jednak, że nie odpuści tej zniewagi i sam rozwiąże sprawę tajemniczego morderstwa. Przyłącza się do niego Olga Szrebska, licząc na to, że reportaż z poszukiwania zabójcy zapewni jej prestiż i uznanie. 

To, co dzieje się później jest prawdziwym kryminalnym rollercoasterem. Remigiusz Mróz - podobnie jak w "Kasacji'  nie zwalnia nawet na chwilę. Być może niektórym trudno będzie w to uwierzyć, ale nawet spotkania bohaterów z specjalistami wyjaśniającymi kwestie historyczne pojawiające się w śledztwie nie były dla mnie wytchnieniem. Cały czas miałam wrażenie, że zaraz pojawi się informacja, która zupełnie zmieni bieg wydarzeń. 

Muszę przyznać, że kiedy poznałam głównych bohaterów powieści, miałam pewne obawy. Zaniepokoiło mnie to, że Forst i Szrebska będą powtórką z rozrywki, a autor pokaże nam trochę inne wcielenia Chyłki i Zordona. W myślach krzyczałam do Mroza: "Chłopie, nie! To już było". Jednak kiedy tylko akcja nabrała tempa a ja dość mocno zakolegowałam się z głównymi postaciami "Ekspozycji", mój lęk okazał się nieuzasadniony. Chciałabym tutaj zaznaczyć, że  potyczki słowne Wiktora i Olgi nie ustępują w niczym siarczystym dialogom z "Kasacji". Są złośliwe przytyki i sarkastyczne komentarze, pojawiające się nawet w momentach zagrożenia życia. Jak w amerykańskim kinie sensacyjnym. 

Od książki trudno się oderwać. Powieść kryminalna z lekką nutą sensacji wciąga i ciekawi. Z zapartym tchem śledzimy przygody bohaterów, kibicujemy im i mentalnie wspieramy w walce. Zakończeniem zaś dostajemy mocno w łeb, ale tylko po to, by po chwili móc ocknąć się z szoku i przeklinać Mroza, że na kolejną część trylogii będziemy musieli (trochę?) poczekać. 

K.K.

czwartek, 24 września 2015

"KASACJA" REMIGIUSZ MRÓZ

Mróz tu, Mróz tam. O tym pisarzu mówić można wiele, ale pewne jest jedno: Remigiusz Mróz to zdecydowana czołówka autorów, pojawiających się na polskich blogach książkowych. Jest więc i u mnie, one more time. 

"Kasacja" to bowiem druga powieść Remigiusza Mroza, którą dane mi było przeczytać. I muszę przyznać, że podobała mi się o niebo bardziej niż "Parabellum"! Obawiam się, że większość z Was będzie w ostrej opozycji do mnie, ale po przygody Chyłki i Kordiana sięgnę chętniej, niż po kolejną część o cyklu braciach Zawadzkich (czego zresztą nie uczyniłam, chociaż na rynku jest już długo). 

"Kasacja" to powieść reklamowana jako "pierwszy polski thriller prawniczy", a rekomendacje na okładce Remigiusz Mróz otrzymał od samej Katarzyny Bondy. 

Książka, jak zapewnia nas Królowa Polskiego Kryminału to rzeczywiście jazda bez trzymanki. Wszystko dzieje się szybko, akcja nie zwalnia nawet na sekundę. Każda strona dostarcza czytelnikowi nowych wrażeń, a soczyste dialogi serwowane przez autora tylko dopełniają dzieła. 
Intryga podarowana nam przez Mroza idealnie sprawdza się w takich powieściach. Jest skomplikowana, można pogłówkować nad rozwiązaniem, jednak nie czujemy się zagubieni w mnogości wątków i wydarzeń (patrz: "OKULARNIK" Katarzyny Bondy). Zakończenie zaskakuje i nie ma chyba możliwości, by czytelnicy przewidzieli, jak potoczy się sprawa prowadzona przez Chyłkę i Kordiana. 

Właśnie! Chyłka i Kordian, zwany Zordonem. To chyba najważniejszy punkt tej powieści, ponieważ para prawników to jeden z najlepszych duetów literackich, z jakimi się spotkałam. Ona jest adwokatem z dużym doświadczeniem, cenionym i ważnym pracownikiem ekskluzywnej warszawskiej kancelarii Żelazny & McVay. On dopiero raczkuje w prawniczym świecie, niedawno skończył studia i trafił jako aplikant do firmy w której pracuje Chyłka. Od pierwszego spotkania tych dwojga wiadomo już, że będzie to niezwykle barwna znajomość. 

Sprawa, którą główni bohaterowie powieści mają poprowadzić wydaje się skazana na porażkę. Piotr Langer spędził w swoim mieszkaniu 10 dni z dwoma rozkładającymi się ciałami. Zamordowane osoby były przed śmiercią strasznie okaleczone. Co gorsza, Langer nie chce rozmawiać z nikim, nawet ze swoim obrońcą. Chyłka nie jest jednak osobą, która łatwo się poddaje. Zresztą, w tym właśnie jej siła. Pani adwokat to postać nieco przerysowana, ale mam wrażenie, że tak właśnie miało być. Powieść to jazda bez trzymanki, więc mocny akcent w postaci wyrazistej, nieco ekscentrycznej bohaterki, to strzał w dziesiątkę. 

Polecam tę książkę fanom powieści, które czyta się szybko, ale z przyjemnością. To chyba dobra rekomendacja ; )

PS Chciałabym tylko prosić Autora o jedno: niech Chyłka i Kordian pójdą wreszcie do łóżka, bo to napięcie, które się między nimi wytwarza jest nieznośne! :)

K.K.

piątek, 21 sierpnia 2015

"ROBOT W OGRODZIE" DEBORAH INSTALL

Wakacyjny, letni czas powoli dobiega końca. Niemniej nadal dużą część tego okresu spędzamy na leniuchowaniu na tarasie, w podróży,na plażach. Często jesteśmy tam z książką. Jeżeli nie macie pomysłu, co czytać podczas wakacji, spieszę z podpowiedzią: "Robot w ogrodzie" autorstwa Deborah Install jest idealną opcją!

Ben to uroczy facet w średnim wieku. Jest nieco nieporadny i nie chce mu się brać życia w swoje ręce. Mieszka w domu, który odziedziczył po tragicznie zmarłych rodzicach i żyje z pieniędzy, które oni zaoszczędzili. Do szukania pracy podchodzi bez entuzjazmu. Zupełnym przeciwieństwem Bena jest jego żona. Amy to przebojowa prawniczka, starająca się, by jej życie było idealne. Chce mieć piękny dom, samochód i idealnego męża. Do wyobrażenia Amy nie pasuje Tang, robot którego pewnego dnia znajdują w swoim przydomowym ogródku. Kobieta uważa, że należy się pozbyć robota. Nieco innego zdania jest Ben, który postanawia naprawić Tanga. Okazuje się jednak, że doprowadzenie robota do stanu używalności nie jest takie proste, a jedyny zakład, który może tego dokonać znajduje się na drugim końcu świata. Decydując się na podróż z Tangiem Ben stawia na szali swoje małżeństwo, bowiem Amy wyprowadza się z domu. 

Deborah Install stworzyła coś w rodzaju bajki dla dorosłych. Dzięki podróży z Tangiem, którym nieustannie trzeba się opiekować, Ben odkrywa czego brakowało w jego życiu. To dzięki małemu robotowi dorosły mężczyzna mógł wreszcie dojrzeć i zrozumieć, czym jest prawdziwa rodzina. "Robot w ogrodzie" to powieść o niezwykłej przyjaźni i oddaniu. Bohaterowie - szczególnie Tang i Ben - skradli moje serce. Jestem pewna, że zawładną także waszymi, bo to uroczy duet. Książka pełna jest humoru, momentami przygody Bena i Tanga wywołują gromki śmiech. Ponadto powieść zawiera w sobie dużo mądrości i wartościowych spostrzeżeń dotyczących życia rodzinnego i znaczenia rodziny w życiu. 

Polecam tę książkę każdemu. To ciepła, wartościowa powieść, która mimo niewielkiej objętości ma w sobie wiele wspaniałych treści. 

K.K.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu WAM

sobota, 4 lipca 2015

"OKULARNIK" KATARZYNA BONDA

Katarzyna Bonda nazwana została królową polskiego kryminału. Sama używa tego tytułu chętnie, posiada nawet pieczątkę z koroną nad nazwiskiem. Niestety wydaje mi się, że autorka bardzo chciałaby, by każda jej książka utwierdzała czytelników w przekonaniu, że nazywanie Bondy najlepszą z najlepszych to nie pomyłka. 

"Okularnik", kolejna powieść Bondy z cyklu Sasza Załuska miał być tak bardzo królewski i najlepszy, że pisarka nieco się zapędziła. Opasłe tomisko to majstersztyk pod względem technicznym. Jest dopracowany tak bardzo, że aż przeraża. 

Ja serio lubię perfekcyjne fabularnie, wielowątkowe powieści. Lubię też bardzo grube książki, więc ponad 800 stron "Okularnika" mnie nie zniechęciło. Coś jednak nie wyszło, coś nie zagrało. 
Książka jest, używając kolokwializmu przekombinowana. 
Cóż z tego, że Katarzyna Bonda konsultowała się z 30 specjalistami. Cóż z tego, że "Okularnik" jest powieścią dla czytelnika, który lubi literackie wyzwania, skoro fabuła jest tak zagmatwana,a mnogość wątków tak wielka, że nie sposób odnaleźć się w powieści bez robienia notatek lub schematów ilustrujących związki między bohaterami. 

Jest więc Gdańsk - obecnie, tereny Hajnówki w roku 1946, czasy PRL-u, wątki historyczne, kryminalne, lata '90, te trochę przed i trochę po nastaniu nowego Millenium, jeden wielki misz -masz, połączony co prawda bardzo skrupulatnie i szczegółowo, jednak niejasno i nieczytelnie. Za dużo tego, po prostu za dużo. 
Dokładając do tego jeszcze przygody Saszy Załuskiej - czyli jej historię, jej wątek w książce: bum!. Nie - da - się - tego - ogarnąć. 

Wiem, wiem. Każda opinia powinna zawierać opis fabuły, lekkie streszczenie bądź wprowadzenie. Wybaczcie, nie dam rady. 
Napiszę tylko, że Sasza Załuska w poszukiwaniu Łukasza, znanego z "Pochłaniacza" zawędruje na wschód Polski. Tam znajdzie się w samym środku intrygi kryminalnej, której początki sięgają drugiej połowy lat '40. 

Katarzynie Bondzie należy się jednak wielki ukłon z powodu poruszonego w powieści motywu żołnierzy wyklętych. Autorka wykazała się odwagą, gdyż temat jest bardzo kontrowersyjny. Zainteresowanych odsyłam do wyszukiwarek internetowych pod hasłem Romuald Rejs. Bonda nie bawi się w poprawność polityczną i pisze wprost, że oddział Rejsa dokonał zbiorowej egzekucji na cywilach, w tym kobietach i dzieciach.  
Autorka odwołuje się do prawdziwych wydarzeń, do mordu oddziału Rejsa na prawosławnej ludności cywilnej w wsi Zaleszany i Puchałach Starych. 
Czytając epilog oraz dedykacje, jakie Bonda umieściła w książce, można zauważyć, że jest to dla niej bardzo ważny temat. 

Rekapitulując, uważam że "Okularnik" to powieść perfekcyjna, dopracowana w najmniejszym szczególe. Jednak nie zawsze to, co jest doskonałe i idealne, będzie się czytelnikowi podobało. 

K.K.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję księgarni internetowej:


poniedziałek, 18 maja 2015

"WOJNY KOBIET" EWA ORNACKA, PIOTR PYTLAKOWSKI


Wojny kobiet to druga przeczytana przeze mnie książka, której autorami są Ewa Ornacka i Piotr Pytlakowski. Pierwszą był "Nowy alfabet mafii" (moja recenzja książki : KLIK ). Nazwiska autorów są moim zdaniem symbolem jakości. Wiem, że sięgnę po wszystko, co tylko wyjdzie spod piór (właściwie klawiatur) tego duetu. "Wojny kobiet" to trzynaście niezwykłych historii. Niezwykłych dlatego, że opowiadają o losach prawdziwych kobiet, które okazały się silniejsze, niż same mogły się spodziewać. 

Jedną z nich jest Monika. Polka, która wyszła za mąż za włoskiego policjanta, walczącego z kamorrą. To oczywiście jedna z najpotężniejszych i najbardziej niebezpiecznych organizacji przestępczych na świecie. Po śmierci męża Monika postanowiła kontynuować jego dzieło. Stała się symbolem walki z siłą, której wielu boi się przeciwstawić. 

Kolejna to Lucyna. Żona i matka, zwyczajna kobieta. Kiedy jednak zaginął jej mąż, robiła wszystko, by go odnaleźć. Chociaż prawda o losie męża okazała się trudna i bolesna, Lucyna znalazła w sobie nadludzką siłę, by postawić przed sądem członków jednej z najbardziej brutalnych grup przestępczych w Polsce. Była wytrwała, chociaż groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo. W momencie, gdy Ornacka i Pytlakowski kończyli pisać książkę, Lucyna kolejny raz przygotowywała się do starcia w sądzie. Sprawa nie jest jeszcze zakończona. 

Jedną z przedstawionych przez autorów kobiet jest Danuta, siostra Krzysztofa Olewnika. Sprawę porwania i zamordowania jej brata zna cała Polska. Danuta, mimo tego, że wyrok w sprawie jej brata już zapadł, uparcie twierdzi, że nie wszyscy winni za śmierć Krzysztofa zostali ukarani. Nie wierzy również w tezy stawiane przez policję i prokuraturę, o tym, że Krzysztof Olewnik upozorował swoje porwanie. 
Mimo upływu lat Danuta nie daje za wygraną. Toczy wojnę z policją i wymiarem sprawiedliwości. Uważa, że śmierć jej brata była wynikiem nieudolnego działania policji i prokuratury. Nie daje za wygraną. Chce, by ofiary porwań mogły liczyć na większe zaangażowanie odpowiednich służb. 


"Wojny kobiet" to także historia matki, której syn stał się gangsterem, żony broniącej męża przez niesłusznymi oskarżeniami ze strony mediów i policji oraz kilka innych opowieści o kobietach, które miały odwagę walczyć. Często wbrew wszystkim, narażając swoje dobre imię. 

Piotr Pytlakowski i Ewa Ornacka kolejny raz wykonali kawał dobrej roboty. Dziennikarze są obiektywni. Oddają głos swoim bohaterkom. Wszelkie wtrącenia i komentarze autorów są bardzo obiektywne.Nie oceniają kobiet, nie są sędziami w opisywanych sprawach. Co prawda zdarza się, że Ornacka i Pytlakowski wyciągają pewne wnioski z historii swoich bohaterek lub po przeprowadzeniu dziennikarskiego śledztwa dodają do ich opowieści pewne spostrzeżenia i fakty, jednak pozostają w tle. 
Pierwsze skrzypce w tej książce grają niezwykłe kobiety. Silne i niezłomne, chociaż muszą iść pod prąd. 

Podoba mi się, że książka jest podzielona na rozdziały, z których każdy stanowi oddzielną opowieść. 

Polecam przede wszystkim tym, którzy lubią prawdziwe historie przedstawione przez niezwykle obiektywnych i rzetelnych dziennikarzy. Ponadto jest to książka, która mówi o zwykłych ludziach w niezwykłych okolicznościach (często ekstremalnie trudnych), dlatego fani takich właśnie publikacji powinni po nią sięgnąć. 

K.K. 


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :




niedziela, 10 maja 2015

KATARZYNA PUZYŃSKA : "MOTYLEK", "WIĘCEJ CZERWIENI", "TRZYDZIESTA PIERWSZA"


Katarzyno Puzyńska! Chylę czoła! 

Muszę przyznać bez bicia, nawet z nieskrywaną satysfakcją, że dawno nie czytałam tak wciągających lektur, które pochłonęły mnie bez reszty i pozwoliły zapomnieć o wszystkim, wyłączyć się, zatracić w świecie książkowych bohaterów. Z drugiej strony pierwszy raz podczas mojej przygody z literaturą spotkałam się z KRYMINAŁEM, którego akcja dzieje się w moim województwie. Tuż za miedzą, można by rzec. 

Lipowo to mała miejscowość w powiecie brodnickim, w województwie kujawsko - pomorskim. Jest położona nad jeziorem Bachotek. Po raz pierwszy przenosimy się do tego miejsca na kartach powieści "Motylek." 

Pewnego dnia spokojne, leniwe życie mieszkańców Lipowa zostaje zachwiane. Przy drodze prowadzącej do miejscowości znaleziono ciało martwej zakonnicy. Chociaż początkowo wszystko wskazuje na to, że kobieta została potrącona przez samochód, po pewnym czasie okazuje się, że padła ofiarą morderstwa. Poza tym, nikt w Lipowie nie zna tożsamości zakonnicy, nie wiadomo w jakim celu pojawiła się w okolicy. 
Do rozwiązania tajemnicy oraz ujęcia mordercy zobligowany zostaje szef komisariatu w Lipowie, Daniel Podgórski wraz z swoimi pracownikami. Aby nie zabierać Wam radości z poznawania tej historii napiszę tylko, że śmierć zakonnicy to nie koniec makabrycznych wydarzeń w Lipowie a rozwiązania zagadki szukać należy w dalekiej przeszłości. 

Już po "Motylku" można było sądzić, że autorka w swoich kolejnych powieściach zaserwuje nam prawdziwą kryminalną ucztę. Katarzyna Puzyńska konstruuje świetne intrygi, nad rozwiązaniem których musimy się pogłowić. W tym aspekcie jej książki doskonale wpisują się w charakterystykę gatunku. Pisarka zwodzi nas, co jakiś czas naprowadza czytelnika na ślad mordercy, by po chwili pokazać, że to fałszywy trop. 

Akcja kolejnej powieści z cyklu tj. "Więcej czerwieni" rozgrywa się latem. Tym razem spokojne życie mieszkańców Lipowa oraz kolonii Żabie Doły zostaje zmącone przez kolejne zbrodnie. Dwie młode mieszkanki obu miejscowości zostały brutalnie zamordowane. Sprawę przejmuje policja kryminalna z Brodnicy. Do ekipy śledczych dołącza Daniel Podgórski. W trakcie czynności szybko pojawia się teza, że za podwójnym zabójstwem może stać seryjny morderca. Czegoś takiego jeszcze w Lipowie nie było!

Ostatnia jak dotąd część cyklu, książka "Trzydziesta pierwsza" przybliży czytelnikom znaną z wcześniejszych powieści historię ojca Daniela Podgórskiego, który również był policjantem. Wraz z swoim kolegą (ojcem bohatera cyklu, policjanta Pawła Kamińskiego) uważany jest za bohatera, ponieważ poświęcił życie, chcąc ratować innych. Dotąd Katarzyna Puzyńska nie zdradzała czytelnikom zbyt wielu szczegółów tej historii. W "Trzydziestej pierwszej" dowiadujemy się, co działo się w listopadzie 1985 roku. Prawdę poznaje również Daniel Podgórski, na jaw wychodzą skrywane przez lata tajemnice. Jednocześnie w Lipowie popełnione zostają kolejne zbrodnie, do wsi wraca osoba odpowiedzialna za śmierć ojca Daniela a pewien naukowiec próbuje odkryć zagadkę zbiorowego samobójstwa członków sekty, która osiedliła się w lesie blisko wsi w latach 60. 

Mam nadzieję, że szybkie przedstawienie fabuły którego dokonałam zachęci kogoś do przeczytania cyklu. Dodam, że Katarzyna Puzyńska stworzyła pełnokrwistych bohaterów, niebanalnych, o skomplikowanych charakterach. Poznamy zwykłych ludzi, jak Maria Podgórska oraz niezwykłe osobowości. Oczywiście warto wymienić tutaj komisarz Klementynę Kopp, moim zdaniem jedną z najbardziej barwnych i oryginalnych postaci kobiecych w polskiej literaturze. 
Ponadto autorka świetnie sportretowała prowincjonalną społeczność, umieszczając w swojej książce wielu przedstawicieli wiejskiej wspólnoty. Poznajemy policjantów, nauczycieli, księży, lokalnych przedsiębiorców, młodzież, nowo przybyłych i tych, którzy są w Lipowie od zawsze, najbogatszych i najbiedniejszych, łącznie z pijaczkami, spędzającymi czas pod sklepem. 

Wątki kryminalne przeplatają się u Puzyńskiej z obyczajowymi. Te drugie zresztą są tak samo pasjonujące i ciekawe, jak podążanie tropem mordercy. Mieszkańcy prowincjonalnej miejscowości mają swoje tajemnice i problemy. Autorce nie są obce konflikty rodzinne, przemoc domowa, miłosne uniesienia, mniejsza lub większa nienawiść oraz małe i duże sojusze. 

czwartek, 16 kwietnia 2015

"RODZINNY PARK ATRAKCJI" IZABELI PIETRZYK ORAZ "ZAWIROWANIE" SABINY CZUPRYŃSKIEJ

Drodzy! 


Dzisiejszy post będzie miał nieco inną formę niż zwykle, ponieważ książki o których chcę Wam opowiedzieć również czytałam nieco inaczej. Tym razem oddałam się lekturom w formie elektronicznej i był to MÓJ PIERWSZY RAZ!
Wszystko dzięki nawiązaniu współpracy z wydawnictwem Prószyński i S-ka :)

Zapraszam!

Izabela Pietrzyk to autorka znana wielu czytelnikom dzięki świetnej powieści "Histerie rodzinne". Książka "Rodzinny park atrakcji" to jej kontynuacja. Kiedy spoglądam za okno i czuję, że niebawem na całego zacznie się czytanie w plenerze, jestem pewna jednego : to powieść idealna na taką okazję! Świetna na wiosnę, cudowna na lato! Książka, przy której spędzenie sobotniego popołudnia na słonecznym tarasie, lub leniwej niedzieli nad jeziorem będzie szczytem relaksu. Serio! 


Izabela Pietrzyk w bardzo ciekawy sposób maluje portret rodziny niezbyt idealnej. Janina ma ciągłe pretensje do swojej córki Wiktorii. Kobieta ma już 40 lat, a na jej palcu nadal nie błyszczy obrączka. To oczywiście powód wielu trosk i zmartwień. Inaczej sprawa ma się z jej drugą córką ; Amelią. Ta posiada męża, Sławka. Facet nie jest ideałem, ale teściowa nie widzi żadnej rysy na jego doskonałym (jej zdaniem!) obliczu. Relacje między siostrami nie układają się najlepiej, a zięć Janiny ma, używając kolokwialnego zwrotu, bardzo dużo za uszami. 
Nie wiem jak Izabela Pietrzyk to robi, ale potrafi w krzywym zwierciadle pokazać naprawdę trudne problemy, z którymi borykają się zwykli ludzie. Portretuje swoich bohaterów tak, że każda z tych osób wydaje się być niezwykła i wyjątkowa, zarówno w dobrym jak i złym znaczeniu tych słów. Książka porusza ważne tematy, czasami bardzo bolesne, takie jak przemoc w rodzinie. Niemniej, autorka nie sili się na zbędny patos czy wprowadzanie czytelnika w refleksyjny i posępny nastrój. Ta książka aż kipi humorem! Praktycznie każda strona wywoływała we mnie nagłe ataki śmiechu. 

Na koniec dodam, że jeśli nie czytaliście pierwszej części tej niecodziennej rodzinnej sagi, to nic straconego. Spokojnie możecie sięgnąć po "Rodzinny park atrakcji", gdyż Izabela Pietrzak doskonale przybliża to,co działo się w "Histeriach rodzinnych". Zachęcam Was jednak do przeczytania obu książek. Będziecie zadowoleni. 



Mam problem z tą książką. Właściwie nie wiem, co o niej napisać. Z jednej strony, czytając powieść Sabiny Czupryńskiej miałam ochotę wyłączyć komputer (czytałam e-book na laptopie) i rzucić nim w najdalszy kąt pokoju, z drugiej zaś nie mogłam się od niej oderwać. 

To lektura pisana bardzo specyficznym językiem, gdzie proza miesza się z poezją rymowaną, a narracja prowadzona jest za pomocą urwanych zdań lub równoważników zdań. Początkowo ten "zawirowany" styl jest bardzo męczący, jednak po dłuższym czasie można się do niego przyzwyczaić. 

Przyzwyczaić, nie znaczy polubić. 

Chociaż miałam ochotę na dłuższe przebywanie z bohaterami, to czytając książkę bardzo się męczyłam. Niestety, nie dałam rady dotrwać do końca, chociaż miałam do lektury kilka podejść. Miłka, targana emocjami ekscentryczka oraz perfekcyjna do bólu Augusta nadal siedzą mi w głowie. Czupryńska za pomocą tych bohaterek portretuje współczesną kobietę. 

Być może kiedyś uda mi się dokończyć tę książkę. Dam Wam o tym znać, moje przemyślenia będą wtedy zapewne głębsze. Tych wypocin powyżej chyba nie można nazwać nawet czymś "recenzjopodobnym" :)




K.K.


Za możliwość poznania powyższych książek dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka :)

poniedziałek, 30 marca 2015

"PŁACZĄCY CHŁOPIEC" AGNIESZKA BEDNARSKA



"Płaczący chłopiec" to najnowsza książka Agnieszki Bednarskiej, polskiej pisarki mieszkającej na stałe w Wielkiej Brytanii. Fakt ten ma bardzo duże znaczenie, ponieważ to wydarzenia opisane przez angielski "The Sun" zainspirowały panią Bednarską do napisania tej ujmującej powieści. "Płaczący chłopiec" traktuje bowiem o rodzinie i miłości, jest to również opowieść przyprawiona nutką mrocznej tajemnicy sprzed lat. Brzmi banalnie? Być może. Zapewniam Was jednak, że lektura dostarczy wielu wrażeń i zagra na emocjach nawet najbardziej wymagających czytelników. 

"Płaczący chłopiec" jest obrazem. Portretem małego dziecka, Dominika. Zaznaczyć trzeba natomiast, że to niezwykłe dzieło. Kiedy babcia jednego z bohaterów ginie w pożarze, okazuje się, że zabójczy ogień zniszczył wszystko z wyjątkiem tego portretu. Mężczyzna postanawia, że obraz musi zniknąć. Innego zdania jest jego była dziewczyna i przyjaciółka, Danielle. Ta stąpająca mocno po ziemi ekscentryczka zamierza odkryć tajemnice niezwykłego portretu. Zagłębiając się w jego historie poznaje Susan Sparks, starą angielską arystokratkę. Dowiaduje się również, że obraz cieszy się złą sławą. Prawdopodobnie ciąży na nim klątwa, gdyż wszędzie gdzie zawiśnie wybuchają pożary. 

Danielle szybko odkrywa, że droga do rozwiązania tajemnicy tkwi w sportretowanym chłopcu. Okazuje się, że Susan Sparks w przeszłości znała Dominika przez kilka miesięcy. Kobieta zamierza pomóc Danielle w rozwikłaniu sekretu chłopca z portretu, również po to,by oczyścić swoje sumienie. 

Książka Agnieszki Bednarskiej to pełna emocji podróż w głąb ludzkiej psychiki, pokazująca jak ważna w życiu jest miłość i przywiązanie. Powieść po prostu płynie,czyta się ją bardzo lekko. Bednarska połączyła ze sobą kilka gatunków literackich, dlatego też jej książka jest taka niezwykła. Z każdą stroną odkrywamy kolejne punkty na mapie życia Dominika. Wczuwamy się w przeżywane przez bohaterów rozterki, historia nas porywa. Opowieść o małym chłopcu z wyspy Lanzarote w Hiszpanii chwyta za serce, chociaż niektóre momenty książki wywołują dreszczyk strachu i niepewności. 

To piękna powieść. Polecam ją każdemu. 

K.K. 

Za możliwość poznania niezwykłej historii Dominika dziękuję wydawnictwu Black Publishing.

niedziela, 1 marca 2015

"W BLASKU GWIAZD" LYDIA NETZER


Drodzy!

Chciałabym opowiedzieć Wam o książce, która towarzyszyła mi przez ostatni tydzień."W blasku gwiazd" to debiutancka powieść Lydii Netzer. Niezbyt duża objętościowo książeczka (337 stron) jest debiutem. Debiutem udanym, mądrym i głębokim. 

"W blasku gwiazd" to opowieść o młodym małżeństwie. Sunny i Maxon znają się od dziecka, są bogaci, mają czteroletniego syna Bubbera, niebawem urodzi się ich córka. Maxon jest wybitnym naukowcem, laureatem Nagrody Nobla. Pracujący dla NASA mężczyzna wyrusza na Księżyc, by pomóc w jego kolonizacji. Sunny od tego momentu musi poradzić sobie z synem chorym na autyzm oraz innymi "ziemskimi" problemami. Jest jej tym ciężej, że dzień po starcie męża ma wypadek samochodowy. Z jej głowy na oczach sąsiadów spada peruka, która dotąd skrywała wieli sekret Sunny.

"W blasku gwiazd" to bardzo dobry pomysł na niedzielne popołudnie. Główną zaletą książki są moim zdaniem świetnie nakreślone postacie. Szczególnie cenię sposób, w jaki autorka sportretowała Sunny. Już na początku lektury uderzyło mnie, że ta młoda kobieta jest bardzo złożoną osobą. Trudno ją zaszufladkować i określić. Sunny to dziewczyna, która mimo zewnętrznego opanowania, ma w sobie chaos. Czytając książkę miałam wrażenie, że bohaterka ma dziwne, trudne do zdefiniowania problemy z własną tożsamością i kobiecością. Bardzo długo nie potrafiła siebie zaakceptować, a fizyczną odmienność próbowała zatuszować idealnym otoczeniem, wystrojem wnętrz jak z katalogu oraz bezmyślnym kopiowaniem tego, co było kreowane jako perfekcyjne i modne. Wynika to być może z jej trudnej przeszłości oraz faktu, iż od urodzenia była inna. 

Z kolei główny bohater, wychowany w ubogiej, naznaczonej przemocą rodzinie ma problem z dostosowaniem się do norm i zasad panujących w społeczeństwie. Właściwie zupełnie ich nie rozumie, są dla niego abstrakcją. By lepiej funkcjonować w świecie, uczucia i emocje zapisuje za postacią równań matematycznych. Jego wielka inteligencja sprawiła, że Maxon osiągnął niebywały sukces w świecie nauki. Tworzy roboty i jest w tym najlepszy. 

Tych dwoje ludzi pobrało się, tworząc niezwykłą parę. Związek, który nigdy nie był idealny, jednak naznaczony przywiązaniem i miłością. Lydia Netzer w swojej powieści dokonała kompletnej analizy tego małżeństwa, rozkładając na części pierwsze wszystkie żale i smutki Sunny zestawione z racjonalizmem i innością Maxona. Dołożyła do tego chorobliwy perfekcjonizm, obawę przed samotnością i walkę o maksymalne funkcjonowanie niepełnosprawnego syna. 

Na koniec chciałabym dodać, że nie poruszyłam w tym tekście wszystkich wątków, które pojawiają się w książce. Zrobiłam to z pełną świadomością i premedytacją, ponieważ nie chciałabym pozbawiać Was możliwości odkrywania tej wspaniałej historii. 

Serdecznie polecam tą piękną powieść!

K.K. 

Za możliwość poznania historii Sunny i Maxona dziękuję wydawnictwu Black Publishing.

wtorek, 10 lutego 2015

"DROGA 66" BECKY MASTERMAN


Drodzy!

Ostatnio po prostu pochłaniam kryminały. Czekam tylko, kiedy ten gatunek obrzydnie mi na tyle, że zacznę czytać książki kucharskie. 

Tymczasem, chciałabym podzielić się z wami wrażeniami z lektury bardzo dobrego, chociaż wymykającego się schematom kryminału "Droga 66" autorstwa Becky Masterman. 
Bohaterką powieści jest Brigid Quinn, agentka FBI. Niby standard, tyle że Brigid jest już na emeryturze. Mimo wieku i siwych włosów na głowie kobieta ma energię i siłę, by powalić dorosłego faceta, była bowiem wyszkoloną maszyną do zabijania.
Kiedy więc Brigid staje się celem ataku mordercy, widzącego w niej idealną ofiarę, sprawy przybierają zupełnie inny obrót, niż można by się spodziewać. 

Na okładce książki widnieje cytat z Brigid : "Czasami żałowałam, że byłam w życiu aż tyloma kobietami. Było ich tak wiele: córka, siostra, glina, równa babka, kilka rodzajów dziwek, porzucona kochanka, idealna żona, bohaterka zabójczyni. Powiem prawdę o nich wszystkich, o ile jestem w stanie mówić prawdę." 

Ten cytat doskonale opisuje bohaterkę książki. Gdy rozpoczyna się akcja powieści, Brigid jest idealną żoną swojego męża, zakochaną bez pamięci. Stara się pełnić tę rolę najlepiej jak potrafi, chociaż nie zawsze wychodzi t dobrze. Wraz z mężem mają pod opieką dwa Mopsy, którym nie nadali imion. To zresztą bardzo zabawny zabieg autorki, ilekroć pisze o psach,używa liczby mnogiej. Mopsy zrobiły, Mopsy pobiegły, Mopsy zjadły. 
Sielankowe życie Brigid przerywa jedno wydarzenie: złapano seryjnego mordercę z Drogi 66. Brutalny morderca kobiet był ścigany przez agentkę Quinn przez kilak lat. Zabił sześć kobiet, których ciała porzucił. Nie znaleziono tylko jednego z nich: ciała Jessicy, która była podwładną Brigid i jako przynęta stanęła na Drodze 66, by zwabić mordercę. 

Przeszłość uderzyła w Brigid z podwójną siłą, a będąca na emeryturze bohaterka musiała od nowa zmierzyć się z demonami przeszłości oraz stawić czoła teraźniejszości, która okazła się jeszcze trudniejsza. Quinn postawiła na szali swoje obecne życie i małżeństwo, by dowiedzieć się, czy sprawa mordercy z Drogi 66 jest faktycznie rozwiązana. Było jej tym trudniej, że formalnie nie mogła już brać udziału w prowadzonej przez FBI sprawie. 

By dowiedzieć się prawdy o śmierci Jessicy i mordercy z Drogi 66 musiała nie tylko działać na granicy prawa, ale również łamać prawo. 

Książkę polecam wszystkim, przede wszystkim jednak fanom powieści kryminalnych i miłośnikom skomplikowanych i nietuzinkowych postaci kobiecych. Nie zawiedziecie się!


Przy okazji opisania bardzo dobrej książki, chciałabym wspomnieć o legendarnej Drodze 66. To jeden z symboli USA, wymieniany obok Statuy Wolności, wzgórz Hollywood i Empire State Building. Chyba nie ma na świecie drugiej tak słynnej trasy. 

Droga 66 została otwarta w 1926 roku, jako trasa ciągnąca się od przedmieść Chicago po plażę w Santa Monica. W momencie otwarcia była najdłuższą drogą w Stanach Zjednoczonych. Przecinała aż osiem stanów: Illinois, Missouri, Kansas, Oklahomę, Teksas, Nowy Meksyk, Arizonę i Kalifornię i miała długość 4 tysięcy kilometrów. 

Warto zaznaczyć, że w czasach prohibicji droga ciągnąca się przez prawie całe Stany Zjednoczone,stała się główną trasą dla przemytników alkoholu, którzy wyskokowe trunki wieźli Route 66 w pustych łupinach orzechów kokosowych. Ponieważ droga z Chicago do Santa Monica była tak ważna dla przemytników, o jej los zatroszczył się słynny Al Capone, który lobbował, by wybetonować całą trasę. 

Gangsterskie historie są zresztą stałą częścią legendy Drogi 66. To na tej trasie odbył się pościg za Bonnie Parker i Clydem Barrowem, a w miasteczkach położonych przy słynnej drodze rabował John Dillinger. 

W latach 30 XX wieku Droga 66 zagościła na kartach powieści "Grona gniewu" Johna Steinbecka. To właśnie w tej powieści, opowiadającej o wędrówce za chlebem w stronę Zachodniego Wybrzeża podczas Wielkiego Kryzysu, Route 66 została nazwana "Drogą Matką". 

Droga 66 pojawia się w wielu filmach. Najważniejszym są chyba "Urodzeni mordercy", w których głowni bohaterowie Mickey i Malory mordują przypadkowe osoby, podczas swojej wędrówki słynną trasą. Route 66 pojawia się również w filmach "Easy Rider", "Mistrz Kierownicy" i "Konwój".
To tej trasie śpiewał Bobby Troupe w utworze "(Get Your Kicks On) Route 66". Piosenka była zapisem wrażeń autora z  podróży Drogą 66 i została później wielokrotnie interpretowana przez innych artystów, m. in. The Rolling Stones, Depeche Mode. 


Przyznaję, że Droga 66 ma coś w sobie. Tę tajemnicę, której nie sposób odkryć. Chociaż w 1985 roku została wykreślona z listy autostrad krajowych,to  nadal fascynująca trasa i nie dziwię się, że wielu autorów i twórców czerpie z niej inspirację. 

K.K. 

sobota, 31 stycznia 2015

"PARABELLUM. PRĘDKOŚĆ UCIECZKI" REMIGIUSZ MRÓZ


Drodzy!

Ileż naczytałam i nasłuchałam się o "wspaniałej, genialnej, niesamowitej, wybornej, fantastycznej, rewelacyjnej, fenomenalnej, perfekcyjnej i znakomitej" książce Remigiusza Mroza, "Parabellum. Prędkość ucieczki".  Cóż... Będę jak zwykle w opozycji, ponieważ książka nie rzuciła mnie na kolana, nie przygniotła ciężarem swojej wielkości. Przeczytałam powieść szybko i  muszę przyznać, że spędziłam bardzo miło czas, jednak nie uważam, by była aż tak kapitalna, że trzeba rzucić wszystko i śmigać do księgarni po następny tom. 

Pewnie większość blogerów i blogerek zna i książkę i fabułę, dlatego będę bardzo oszczędna w jej nakreśleniu. Powieść traktuje o pierwszych tygodniach II wojny światowej. Głównymi bohaterami są dwaj bracia Zaniewscy - Staszek i Bronek. Pierwszy jest mieszkającym w Warszawie młodym lekarzem, narzeczonym pewnej błyskotliwej Żydówki, drugi zaś jako żołnierz stacjonuje z oddziałem na granicy rumuńskiej. W tych miejscach zastaje ich wojna. Bronek i Staszek znajdują się w zupełnie nowej rzeczywistości, której muszą stawić czoła. Pierwszy, wałcząc z najeźdźcą, drugi uciekając z kraju wraz z ukochaną. 

Muszę przyznać, że Remigiusz Mróz ma niezwykły dar. Jego książka jest dynamiczna, naznaczona wartką akcją i błyskotliwymi dialogami. Ta mieszanka sprawia, że przeczytanie "Prędkości ucieczki" nie sprawia żadnego problemu, strony przerzucają się same a czytelnik co chwilę otrzymuje nowe wydarzenie, które nie pozwala oderwać się od lektury. 

Na pochwałę zasługują również wykreowane przez Remigiusza Mroza postacie. Są nietuzinkowe i  barwne, a przede wszystkim maksymalnie autentyczne. Autor pokusił się również o pokazanie pierwszych dni wojny z perspektywy niemieckiego oficera i moim zdaniem była to jego najlepsza decyzja. 

Zaznaczyć trzeba,że tematyka poruszana przez Remigiusza Mroza została przeżuta i wypluta przez twórców z rożnych dziedzin. Coraz częściej problematyka około wojenna budzi moją niechęć, ponieważ szereg autorów bazuje na pierwotnych emocjach, idąc na łatwiznę i wykorzystując II wojnę światową, jako wydarzenie, które poruszy odbiorcę, wzbudzając w łatwy sposób jego współczucie, strach, żal, smutek. Mrozowi udało się tego uniknąć. 
Chapeau bas. 

Rekapitulując: uważam, że "Parabellum. Prędkość ucieczki" to dobra książka. Polecam ją każdemu.  Chętnie (chociaż nie w najbliższym czasie) sięgnę po jej kontynuację. Mam również ochotę poznać twórczość Remigiusza Mroza nieco lepiej, bo dorobek tego młodego autora (rocznik '87) jest doprawdy imponujący. 

K.K

niedziela, 18 stycznia 2015

"ZATOKA O PÓŁNOCY" DIANE CHAMBERLAIN



Drodzy!


"Zatoka o północy" jest czwartą książką autorstwa Diane Chamberlain, którą przeczytałam. Niestety, z ilością przeczytanych książek maleje moja sympatia do autorki, gdyż tak jak "Sekretne życie CeeCee Wilkes" i "W słusznej sprawie" zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie, tak "Tajemnica Noelle" była sporym rozczarowaniem. Podobnie jest z "Zatoką o północy".

Akcja książki rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych: w 1962 roku i czterdzieści lat później. Narratorkami są trzy kobiety: matka i dwie córki.  Latem 1962 roku 12-letnia Julie z całą rodziną, jak w każde wakacje wypoczywa w domku nad zatoką Bay Head Shores. Rodzinną sielankę przerywa zbrodnia. Starsza siostra Julie, Isabel, zostaje zamordowana. Chociaż oskarżony szybko zostaje doprowadzony przed sąd i skazany na dożywocie, Julie wie, że za śmierć jej siostry odpowiada ktoś inny. Ponadto dziewczynka - a później kobieta - przez czterdzieści lat żyje z świadomością, że jest pośrednio odpowiedzialna za śmierć swojej siostry. Być może dlatego dorosła Julie, pisarka bestselerowych książek trzyma swoją córkę Shannon pod kloszem i próbuje kierować jej życiem. Relacje między kobietą i dziewczyną są coraz bardziej napięte. 

Pewnego dnia traumatyczne wydarzenia z Bay Head Shores niespodziewanie powracają do Julie i jej rodziny. Otrzymują one bowiem list Neda, chłopaka Isabel i ich byłego sąsiada. Mężczyzna zmarł, jednak wiadomość jaką pozostawił rzuca zupełnie nowe światło na zbrodnię sprzed lat...

Książkę przeczytałam szybko, ale historia rodziny Julie nie sprawiła, że moje serce zabiło mocniej. Można powiedzieć, że czytałam książkę beznamiętnie, praktycznie nie działała na moje emocje. Ot, popołudniowa lektura, dobrze napisana i o zgrabnie skonstruowanej fabule. Książkowe postacie nie zrobiły na mnie wrażenia, były bezbarwne i niewyraziste. Pewnie zapomnę o nich po kilku dniach. 

Książkę polecam fanom powieści obyczajowych z rodzinną tajemnicą w tle. Poza tym, cóż - może nie będzie to dla Was wielka męczarnia, ale nie spodziewajcie się również literackiej uczty. Ot, powieść jakich wiele. 

K.K. 

niedziela, 11 stycznia 2015

"MROCZNY ZAKĄTEK" GILLIAN FLYNN



Drodzy!


Moje rozważania na temat książki "Mroczny zakątek" zacznę od tego, że przypadek tej lektury utwierdził mnie w przekonaniu, iż hasła widniejące na okładkach nijak mają się do treści publikacji. 
Na okładce widnieje bowiem slogan: "Możesz ją kochać, lub jej nienawidzić, ale łatwo nie zapomnisz o Libby Day... Thriller, po którym będziesz mieć nerwy w strzępach". Cóż... Zupełnie się z tymi słowami nie zgadzam. Oczywiście, pragnę poinformować, że książka podobała mi się bardzo, przeczytanie "Mrocznego zakątka" zajęło mi dwa popołudnia, ale czuje się oszukana okładkową rekomendacją. Prawdą jest, że sięgnęłam po książkę głównie ze względu na opis fabuły, jednak przewracając kartki czułam lekkie rozczarowanie, bo ani wielkiego strachu, ani wyżej wymienionych uczuć do Libby Day nie zaznałam. 

Po kolei. Libby Day to kobieta, która w wieku siedmiu lat straciła matkę i dwie starsze siostry. Straty doznała w wyniku brutalnego morderstwa, o które posądzony został 15- letni wówczas brat Libby, Ben Dey. To na podstawie jej zeznań chłopak został skazany na dożywotnie więzienie, ponieważ podczas tragedii dziewczynka przebywała w domu, będąc świadkiem masakry. 
Po latach Libby - kierowana głównie motywem finansowym - musi zmierzyć się z demonami przeszłości i rozwikłać zagadkę masakry w domu Dey'ów. Wracając do tamtych wydarzeń odkrywa, że nie jest już niczego pewna, zaczyna wątpić w winnę Bena i postanawia dowiedzieć się prawdy o masakrycznym zabójstwie sprzed lat. 

Nie wiem, jak można kochać lub nienawidzić Libby Day. Fakt, dziewczyna nie jest łatwa w relacjach międzyludzkich, ma ogromne problemy emocjonalne, bywa zgryźliwa i okropna. Tylko, no kurcze, nikt nie zdaje sobie sprawy, że to po prostu nieprzepracowana trauma z dzieciństwa, która w pełni usprawiedliwia jej zachowanie? Że ta młoda kobieta nosi w sobie olbrzymi ciężar, ze ma trudne do zdefiniowania problemy z własną tożsamością i istnieniem? Że nikt jej tak naprawdę nie pomógł, że strata której doznała była zbyt wielka, by sobie z nią poradzić? Dla mnie to jest jasne. Ok, Libby Day nie można również wprost kochać, nie jest to osoba, z którą każdy z nas chętnie poszedłby na piwo lub się zaprzyjaźnił. Uważam jednak, że słowa na okładce są mocno przesadzone. Libby Day to Libby Day. Fascynuje, kibicujemy jej, próbujemy ją rozgryźć, zrozumieć. Ale żeby kochać lub nienawidzić? Nie. 

Książka nie sprawiła również, że mam nerwy w strzępach. Trzeba przyznać Gillian Flynn, że powieść ma naprawdę mroczny klimat, tajemnica wisząca nad farmą Dey'ów przebija się przez każde zdanie, możemy upajać się odkrywaną przez Libby historią, które bezsprzecznie absorbuje czytelnika. Czytając powieść, chciałam więcej i więcej. Autorka doskonale obnażała kolejne wątki, uchylała rąbka tajemnicy, by za moment przywalić kolejnym faktem, który burzył moje myślenia i założenia. 

Zaimponował mi również sposób, w jaki autorka zakończyła książkę. Rozwiązanie było zupełnie niespodziewane i nawet przez ułamek sekundy nie pomyślałam, że historia będzie miała taki finał. Niebanalne zakończenie to rzadkość. Tutaj właśnie takie otrzymujemy. 

Dużym plusem książki - dla mnie wręcz ogromnym - jest również miejsce akcji. Uwielbiam małe miasteczka, wsie, prowincje. Mają olbrzymi potencjał i zdolni autorzy wyczarowują dzięki nim naprawdę wspaniałe historie. Tak dzieje się również w "Mrocznym zakątku", gdzie styczniowa ponura aura w połączeniu z klimatem farmy Day'ów, położonej między zaśnieżonymi polami, dopełnia dzieła. 

Akcja w "Mrocznym zakątku" dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych: w styczniu 1985 roku, kiedy doszło do masakry oraz obecnie. W drugim przypadku narratorem jest głównie Libby Day. 

Chciałabym zwrócić uwagę na jedną postać: Diondrę. To imię... Kurczę, przyznaje, że była to najbardziej niepokojąca i tajemnicza postać w całej powieści. Nie budziła strachu wprost, ale pod skórą czułam, że jest w niej coś, czego należy się bać. Specyficzna, nieokreślona, ekscentryczna. Ciekawa jestem, czy Ci z Was, którzy przeczytali powieść, są podobnego zdania?

Książkę oczywiście polecam. Jest świetna. Po prostu nie zgadzam się z sloganem na okładce. Oceniając książkę, trzeba stwierdzić, że historia kusi i sprawia, że musimy szybko - jak najszybciej - poznać tajemnicę farmy Day'ów. W drodze do niespodziewanego finału dostaniemy dużą porcję wrażeń i emocji. 

Polecam, nie rozczarujecie się. 

K.K.

PS Na podstawie książki powstanie film "Dark Places" z Charlize Theron w roli Libby Day. Diondrę zagra Chloë Grace Moretz, moim zdaniem idealna do tej roli. 

wtorek, 6 stycznia 2015

"JEDWABNIK", ROBERT GALBRAITH


Drodzy!

Ten post nie będzie recenzją. Będzie krótki, głównie ze względu na to, że nie ma o czym pisać, gdyż przeczytałam trochę ponad 200 stron tej książki. I koniec. Leżała, z zakładką w odpowiednim miejscu, a ja nie miałam nawet grama ochoty, by kontynuować czytanie. Uświadamiając sobie ile wspaniałych lektur na mnie czeka, odłożyłam "Jedwabnika" na półkę.

Przyznaję, że jestem rozczarowana. Kiedy czytałam pierwszą - wydaną pod pseudonimem Robert Galbraith - książkę J.K. Rowling, "Wołanie Kukułki", nie mogłam się oderwać od lektury. Przygody Cormorana Strike'a, niebanalnego londyńskiego detektywa oraz jego uroczej asystentki Robin pochłonęły mnie na długie godziny. Czekałam więc dzielnie na kontynuację serii i kiedy dostała się w moje ręce zaczęłam czytać...
I nic. Zero. Śledztwo mnie nie porwało, każda przewrócona kartka zmniejszała moją chęć na poznanie dalszych losów postaci, które były bohaterami książki. Oczywiście trzeba przyznać Rowling, że pomysł na zbrodnię był świetny. Owen Quine, średniej klasy pisarz znika. Zaniepokojona żona wynajmuje Strike'a, by odnalazł jej męża. Sprawa, która początkowo wydaje się banalna, rozkręca się w momencie odnalezienia pisarza. Facet jest martwy. Smaczku dodaje fakt, że Quine ukończył właśnie książkę, która jest druzgocącym opisem świata londyńskich pisarzy, a jej publikacja mogłaby zrujnować niejedną karierę. 

Zapowiadało się świetnie. Zbrodnia, ponury Londyn, intrygujący świat pisarzy... 
Coś jednak nie zaiskrzyło. Sama nie wiem dlaczego. 
Książka jest dla mnie wielkim rozczarowaniem. Oczywiście nie będę pisała Wam, że nie macie jej czytać, bo tak naprawdę nie umiem wymienić wad lektury. Napisana jest wspaniale, fabuła jest intrygująca, Strike to Strike... Nie wiem. Serio, nie wiem.

To jedna z niewielu książek, których nie doczytałam do końca. Jestem tym bardziej rozczarowana, bo J.K. Rowling zazwyczaj zatrzymywała mnie przy swoich powieściach na długo. 

K.K.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...