poniedziałek, 28 kwietnia 2014

"MIŁOŚĆ W BURZANACH" KATARZYNA ARCHIMOWICZ

Greta Marecka wiedzie spokojne, poukładane życie. Ma męża żołnierza, mieszkanie na kredyt, pracuje jako analityk w banku. Ot, przeciętna egzystencja. 
Aby naładować akumulatory i odpocząć po trudach życia w Warszawie, Greta ucieka na wieś do tytułowych Burzan. Tam, wśród zapachów skrywanych w sienniku spędza leniwie czas w rodzinnym dworku u swojego ukochanego stryja Michała, lokalnego proboszcza. 

Tym razem Mareccy przyjeżdżają w odwiedziny do Michała, ponieważ liczą na to, że w sielankowym otoczeniu uda im się poukładać małżeńskie sprawy, dojść do porozumienia w ważnych dla związku kwestiach. Greta czuje, że jej małżeństwo jest zagrożone, że oddalają się od siebie z Grzegorzem. Różnica poglądów w kwestiach priorytetowych sprawia, że małżonkowie nie potrafią się porozumieć. Grzegorz chciałby mieć dziecko, Greta nadal nie jest na to gotowa. 
Wizyta u księdza ma jednak skutek odwrotny od zamierzonego. Kryzys małżeński Mareckich jeszcze się pogłębia. Dochodzi między nimi do ostrej sprzeczki. Greta dowiaduje się, że mąż zamierza wyjechać na misję do Afganistanu. Zaplanował już wyjazd, chociaż ona była temu przeciwna. To dla niej olbrzymi cios, kobieta czuje się rozżalona i zdradzona. I właśnie w tym momencie w okolicy pojawia się tajemniczy mężczyzna. 

Oleg Hawryło już od początku wzbudza niepokój wśród mieszkańców Burzan. Jest inny, nieznany, tajemniczy. Kupuje stary, zrujnowany dworek w Ordach i zaczyna inwestować w remont ruiny olbrzymie pieniądze. Oczywiście staje się głównym tematem plotek w Burzanach i okolicach. Każdy mieszkaniec zastanawia się, cóż takiego sprowadziło Olega na Polesie i jakie niecne zamiary ma nieznany przybysz...

Muszę przyznać, że Katarzyna Archimowicz zrobiła na mnie duże wrażenie swoją debiutancką powieścią. Miałam obawy, że książka okaże się zwykłym romansidłem, banalną opowiastką o miłości. Pomyliłam się. Co prawda tematyka "Miłości w Burzanach" wpisuje się w awanturniczo - miłosny charakter gatunku, jednak nie jest powieścią jednowątkową. Wydaje mi się, że debiutująca pisarka wykonała kawał dobrej roboty, przeplatające ze sobą wiele zagadnień i prowadząc kilka motywów, które doskonale ze sobą współgrają, tworząc cudowną historię.

W książce szczególnie ujął mnie sposób w jaki autorka sportretowała mieszkańców Burzan. To istny koncert osobowości, pokaz barwnych postaci! Ksiądz Michał - choleryk o złotym sercu i umiejętnościach kulinarnych, Nawrocki wraz z swoją żoną, zielarka Helena, Chaliba opłakujący Opora czy Danił, na którego talencie przez długi czas nikt się nie poznał. Archimowicz doskonale przedstawiła burzańską społeczność. Bezbłędnie oddała charakter małej miejscowości oraz mentalność mieszkańców polskiej wsi. Uczyniła to w niezwykle atrakcyjny sposób. Jej bohaterowie są wyraziści, każdy z nich jest inny, wszyscy natomiast są równie interesującymi postaciami. Mnie szczególnie przypadł do gustu stryj Grety, ksiądz Michał. Myślę, że przypominał mi nieco proboszcza z serii "U Pana Boga..." Jacka Bromskiego. 

Powiem szczerze, że nie polubiłam głównego bohatera książki - Olega. Być może dlatego, że Ukrainiec w żadnym aspekcie nie wpisuje się w mój ideał mężczyzny. Katarzyna Archimowicz opisała faceta, który w realnym życiu nie przypadłby mi do gustu. Fascynacja Grety była więc dla mnie nieco irracjonalna. Cóż, są gusta i guściki i tego trzymałam się czytając książkę. 

Niemym bohaterem powieści jest bajkowe, niemal zaczarowane Polesie. Autorka pięknie opisuje nadbużańską krainę, nadaje jest wręcz feeryczny charakter. Malownicze, sugestywne opisy przyrody poruszały wszystkie moje zmysły. Czułam zapach ziół wydobywający się z sienników, smaki przyrządzanych przez księdza Michała potraw, moja skóra robiła się gorąca od promieni lipcowego słońca, które ogrzewało Gretę malującą swoje pejzaże. Dawno nie czytałam tak sensualnych opisów. 
Katarzyna Archimowicz dokonała rzeczy niezwykłej. Czytając książkę, kompletnie zatraciłam się w opowieści o nieskalanych czasem Burzanach, gdzie "katolicyzm, prawosławie i gusła"* spotykają się ze sobą. Tutaj czas się zatrzymał a pory roku wyznaczają rytm życia. 

Jestem wieśniakiem. Od urodzenia. Nie wyobrażam sobie egzystencji w dużym mieście. Burzany wydają mi się natomiast idealnym miejscem na spędzenie leniwego popołudnia ... albo całego życia :) Jestem bardzo szczęśliwa, mogąc czytać książki, które wychwalają piękno polskiej wsi, dlatego też "Miłością w Burzanach" jestem totalnie oczarowana. 

K.K.

*s. 100


Za możliwość przeczytania książki i przeniesienia się na bajkowe Polesie bardzo dziękuję  Wydawnictwu Black Publishing

                                              Recenzja bierze udział w wyzwaniu :"Polacy nie gęsi"

czwartek, 24 kwietnia 2014

"SEKRETNE ŻYCIE CEECEE WILKES" DIANE CHAMBERLAIN

"Sekretne życie CeeCee Wilkers" wpadło mi w ręce przypadkiem, gdy kolejny raz buszowałam między półkami swojej ulubionej biblioteki
Opis na tylnej okładce był dość ciekawy. Jest rok 1977. Ciężarna Genevieve Russell została porwana. Dwadzieścia lat później policja odnajduje jej szczątki a jeden z porywczy, Tim Gleason zostaje oskarżony o zabójstwo. Grozi mu kara śmierci. Nie ma jednak śladu po dziecku, które nosiła Genevieve. CeeCee Wilkers wie, co działo się w 1977 roku. Zna okoliczności śmierci kobiety, posiada również informację na temat tego, co stało się z dzieckiem. Przed CeeCee pojawia się dylemat moralny : może powiedzieć prawdę, co zniszczy jej rodzinę i całe dotychczasowe życie. Może również milczeć. Druga opcja stanie się przyczyną śmierci niewinnego człowieka. 

W 1977 roku CeeCee Wilkes była zaledwie szesnastoletnią dziewczyną. Mimo tak młodego wieku o głośniej sprawie porwania Pani Russell wie bardzo dużo. Być może za dużo. 

Autorka bardzo zgrabnie poprowadziła wszystkie zawarte w książce wątki. Czytając powieść miałam raz po raz wrażenie, że już wszystko wiem, że nic więcej nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Nic bardziej mylnego. Diane Chamberlain skutecznie usypiała moją czujność, by po kilkunastu stronach wprawić mnie w osłupienie. Autorka nie oszczędza czytelnika, akcja jest płynna, praktycznie cały czas dowiadujemy się czegoś nowego, coś się komplikuje, sprawy wymykają się spod kontroli. Dostarcza to sporej dawki najróżniejszych emocji - od współczucia i żalu, przez strach, po radość i wzruszenie. 

CeeCee Wilkers jest moim zdaniem świetnie napisaną postacią. Diane Chemberlain stworzyła prawdziwą dziewczynę - pełną wątpliwości, rozterek, kochającą do szaleństwa i odważną do granic. Mającą swoje wady, bardzo naiwną i łatwowierną.  
Autorka pozwala czytelnikowi dorastać z CeeCee, być z nią, kiedy jest nastoletnią dziewczynką i podróżować przez jej życie. To dlatego czytając książkę czuje się wielki związek z tą postacią, utożsamia się z nią, ma się wrażenie, że jej emocje są naszymi emocjami a rozterki, które nią targają, wpływają również na nas. 

Książka porusza również ważny - moim zdaniem - wątek społeczny.  Diane Chemberlain prowadzi polemikę na temat kary śmierci za pomocą stworzonych przez siebie bohaterów. Ich poglądy, ukształtowane przez wydarzenia z życia pozwalają spojrzeć na temat szerzej, z perspektywy winnego, pokrzywdzonego oraz niesłusznie oskarżonego. Pojawiają się wątki etyczne i dylematy moralne. Przez usta swoich bohaterów autorka zadaje czytelnikowi pytanie: czy kara śmierci jest sprawiedliwa? 

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Diane Chamberlain, ale jestem pewna, że jeszcze do niej wrócę. Książkę polecam szczególnie fanom dobrych obyczajówek. Będziecie zachwyceni!

K.K. 

PS Zając przyniósł mi na Wielkanoc najnowszą książkę Diane : "W słusznej sprawie". Poza tym, poszukałam w internecie informacji o autorce i jej książkach wydanych w Polsce. Muszę przyznać, że okładki wydawnictwa Prószyński i S-ka, utrzymane w tej samej konwencji, z charakterystyczną czcionką robią bardzo dobre wrażenie. Na każdej z nich widzimy kobietę lub dziewczynkę, stojącą tyłem do czytelnika. Mają w sobie coś tajemniczego, nieuchwytnego, wzbudzającego ciekawość. Oprócz "Sekretnego życia CeeCee Wilkes" - okładkę widzicie u góry - reszta książek prezentuje się tak:


Piękne, prawda? Już teraz mam na wszystkie wielką ochotę :)






Wydawnictwo MG ma świetną wiadomość dla czytelników z Podlasia :)
Iwona Menzel autorka "Szeptuchy" spotka się z czytelnikami! 



A u mnie już niedługo pojawi się recenzja "Szeptuchy" :)
        ZAPRASZAM w imieniu wydawnictwa MG! 

sobota, 19 kwietnia 2014

"ŚWIĘTA Z KARDYNAŁEM" FANNIE FLAGG

"Święta z kardynałem" to druga książka Fannie Flagg, jaką dane mi było przeczytać. Pierwszą były wspaniałe "SMAŻONE ZIELONE POMIDORY", które zrobiły na mnie tak dobre wrażenie, że kiedy na półce mojej ulubionej biblioteki zobaczyłam "Święta z kardynałem" nie mogłam się powstrzymać. Książkę przeczytałam w jeden wieczór. Fakt, książka ma tylko 215 stron i pisana jest dość dużą czcionką, ale muszę przyznać, że łatwość z jaką Fannie Flagg wciąga czytelnika w wykreowany przez siebie świat znacznie upraszcza czytanie. 

Oswald T. Campbell podczas rutynowej wizyty u lekarza dowiaduje się, że zostało mu niewiele czasu. Mieszkający w Chicago mężczyzna dostaje od lekarza wskazówkę - by mógł jeszcze trochę nacieszyć się życiem, musi koniecznie zmienić klimat. Po niezbyt długim namyśle, Pan Campbell opuszcza chłodne i zimne Chicago u progu zimy, by swoje ostatnie Boże Narodzenie spędzić na południu Alabamy. W Lost River, sennym miasteczku położonym nieopodal niespiesznie płynącej rzeki. Fannie Flagg zabiera nas w zupełnie inną rzeczywistość. Piękną, nieco sielankową i wpływającą bardzo pozytywnie na samopoczucie. Postacie, które wykreowała pisarka są przesympatyczne, urocze w swoich dziwactwach, niektóre owiane aurą dawnej tajemnicy, przez które wydają się bardzo fascynujące.
Oswald Campbell zostaje w malutkim Lost River bardzo serdecznie przywitany. Zaczyna przyzwyczajać się do wolnego rytmu, w jakim płynie życie mieszkańców. Odkrywa jego uroki, zakochuje się w pięknych miejscach nad rzeką, w których najbardziej lubi spędzać czas. Tam również odkrywa pasje, która zaczyna sprawiać mu niesłychaną radość. Po roku spędzonym w Lost River Pan Campbell wie, że znalazł swoje miejsce na ziemi.

Okładka książki może nieco zmylić czytelnika. Papuga w klatce, to raz. "Święta z kardynałem" to dwa. Pomyślałam więc, że w miarę rozwijania się fabuły, poznam jakiegoś duchownego, papuga natomiast będzie stanowiła jakiś ważny element akcji. Pudło. 
Tytułowy kardynał to ptaszek o imieniu Jack. Uratowany przez miejscowego sklepikarza, kiedy był jeszcze pisklęciem,  wyrósł na prawdziwą gwiazdę i atrakcję sklepu w Lost River. To właśnie Jack został najlepszym przyjacielem małej Patsy, opuszczonej przez rodziców dziewczynki, która również w tej cudnej mieścinie doznała prawdziwego dobra i miłości. 
Oczywiście nie omieszkałam zapytać wujka google, jak wygląda kardynał. Oto odpowiedź:




Piękny, prawda? Przyznacie, że z papugą widniejącą na okładce ma niewiele wspólnego.

A piękne przesłanie tej książki jest takie : nawet, kiedy wydaje się, że wszystko skończone, możemy odnaleźć swój cel w życiu i swoje własne Lost River. 

Buszując w internecie znalazłam również dwa inne wydanie tej książki. Pod innym tytułem. Za to jedno z prawdziwym kardynałem na okładce. Wyglądają tak:




Być może święta trochę się nie zgadzają, ale polecam tę książkę wszystkim, jako sposób na mile spędzone popołudnie.

A tak poza tym, smacznego jajka i wszystkiego dobrego! 

K.K. 





poniedziałek, 14 kwietnia 2014

"SUCHA SIERPNIOWA TRAWA" ANNA JEAN MAYHEW

"Sucha sierpniowa trawa" to debiut literacki. Autorka książki - Anna Jean Mayhew - napisała powieść w wieku siedemdziesięciu jeden lat! Muszę przyznać, że ta informacja wywarła na mnie ogromne wrażenie i w pewnym sensie napełniła mnie optymizmem. Nigdy nie jest za późno, by zacząć robić w życiu coś wspaniałego! :)

Cóż, być może to wiek autorki stanowił siłę napędową tej powieści. Wszak to lata zdobywania doświadczeń, życiowej mądrości, umiejętności zachowania dystansu do pewnych zjawisk i wydarzeń. 
"Sucha sierpniowa trawa" jest niewątpliwie zabraniem głosu w sprawie, która wydaje się - przynajmniej ostatnimi czasy - rozłożona na czynniki pierwsze przez różne segmenty szeroko pojętej kultury. Weźmy pod uwagę chociażby film. W ostatnich latach powstały dwa bardzo głośne obrazy poruszające - w różny sposób - tematykę rasizmu. Mam na myśli "Django" Quentina Tarantino i "12 Years a Slave" Steve'a McQueen'a. 

Mogłoby się wydawać, że na ten temat powiedziano już wszystko. Nic bardziej mylnego! Anna Jean Mayhew udowadnia, że motyw segregacji rasowej w Stanach Zjednoczonych może stanowić rdzeń wspaniałej powieści obyczajowej, która nie emanuje patosem, nie bazuje na emocjach ani zbędnym sentymentalizmie.

USA. Rok 1954. Trzynastoletnia Jubie Watts wychowuje się w normalnej amerykańskiej rodzinie. To z perspektywy tej dziewczynki będziemy śledzili opisane w książce wydarzenia. Ojciec  Jubie pracuje, matka - Paula - zajmuje się domem i wychowaniem czwórki dzieci. Nie robi tego zupełnie sama - rodzina zatrudnia pomoc domową i opiekunkę do dzieci w jednej osobie - czarnoskórą Mary Luther. To ich "dziewczyna". Tak Mary będzie często określana na kartach powieści, zarówno przez obcych ludzi, jak również przez członków rodziny Watts. 
Rodzina Jubie - z wyjątkiem jej ojca - wybiera się w podróż na Florydę. Mieszka tam jej wujek Taylor z swoją córką. Już na granicy stanu Georgia podróżnych wita napis:

"MURZYNI
przestrzegajcie godziny policyjnej!
Po zachodzie słońca!
TYLKO DLA BIAŁYCH*"

To dopiero początek. Im bardziej idziemy w las, tym więcej szczegółów poznajemy. Problem z zameldowaniem Mary w hotelu, szukanie toalet dla Murzynów na stacjach benzynowych, zakaz jedzenia w tych samych restauracjach, autobusy z wyznaczonymi dla Murzynów miejscami (było ich mniej, znajdowały się z tyłu pojazdu). Ówczesna polityka wobec czarnoskórych mieszkańców nie jest w książce przedstawiona jednoznacznie i dokładnie opisana, ponieważ Jubie ma dopiero trzynaście lat. Dorośli o pewnych rzeczach nie mówią przy niej wprost. Działania "klanu" są w książce zasygnalizowane tylko urywanymi zdaniami i półsłówkami rzucanymi przez bohaterów. 

"Sucha sierpniowa trawa" to opowieść dwutorowa. Część rozdziałów stanowi relację z wydarzeń bieżących, część to retrospekcje. Jubie wraca do przeszłości, opowiada o historii swojej rodziny, o szczęśliwych latach matki i ojca, gdy byli jeszcze młodymi ludźmi. Będziemy podróżowali w czasie, by stopniowo tworzyć portret rodziny, która z różnych powodów ulega rozpadowi. W momencie wyjazdu na Florydę - czyli na początku powieści - w rodzinie Wattsów nie jest kolorowo, matka i ojciec przeżywają widoczny kryzys. Trzeba przyznać, że autorka zgrabnie poprowadziła obie opowieści, by w pewnym punkcie historii połączyć je w całość. 

W szerszej perspektywie "Sucha sierpniowa trawa" to przede wszystkim gorzka historia krzywdy, upokorzenia i poniżenia. Mary poznajemy jako wspaniałą, niezwykłą kobietę. Oddaną swojej rodzinie i społeczności. Osobę, która z niesamowitą pewnością siebie i graniczącą z bohaterstwem odwagą potrafiła upomnieć się o odrobinę szacunku wobec siebie i zachowania chociaż podstawowych praw, które jej przysługują. W czasach, o których opowiada Mayhew było to wielkim wyczynem. Mary nie skarży się, nie oczekuje pochwał i ogromnej wdzięczności. Chce tylko podstawowego szacunku i zapłaty za swoją ciężką pracę. Dla Jubie Mary jest jak przyjaciółka. To jej się zwierza, przy niej czuje się dobrze. 

Anne Jean Mayhew w 1954 roku miała zaledwie czternaście lat. Nigdzie nie jest napisane, że powieść zawiera elementy jej autobiografii, jednak możemy się spodziewać, że wiele z opisanych w książce okropności widziała na własne oczy. Jeżeli jednak ktoś przeczytał "Podziękowania" na końcu książki, zauważy, że autorka pisze: "Wyrazy wdzięczności dla kobiet, które utrzymywały porządek w naszym domu, gdy byłam dzieckiem i kiedy wyrosłam na nieporadną panią domu: Mary Leeper [...]**" Przypadek? Nie sądzę. 

"Sucha sierpniowa trawa" to wyczerpujący opis amerykańskiego społeczeństwa lat 50 XX wieku. Społeczeństwa, które nie pozbyło się jeszcze zakorzenionej głęboko w umysłach pogardy dla czarnoskórych osób. Przenoszone z pokolenia na pokolenie, utkwione w amerykańskiej mentalności przekonanie o wyższości białych, mające swój początek w czasach niewolnictwa, jeszcze przez lata zatruwało umysły białych obywateli USA. Wolna Ameryka przez wieki była tylko mitem. 
Książka to również wnikliwy i skrupulatny opis stosunków rodzinnych, a także drobiazgowa analiza małżeńskiego kryzysu. 

Muszę przyznać, że Anne Jean Mayhew bardzo zachowawczo podchodzi do emocji bohaterów. Nie epatuje nimi, raczej relacjonuje przebieg wydarzeń. Mimo braku patosu i wyniosłych opisów, podczas czytania książki strasznie się popłakałam. W tym również tkwi jej siła.

"Suchą sierpniową trawę" czyta się świetnie. Czas znika, zostają słowa. Oprócz tego, że książka stanowi doskonały pomysł na spędzenie sobotniego popołudnia, ma jeszcze jedną ważną zaletę. Dotyka tematu, który moim zdaniem jest bardzo uniwersalny. Tematu podziałów i sztucznie tworzonych różnic. Czyż nie oglądamy tego codziennie na naszym polskim podwórku?  Tam : czarni - biali. Tutaj : wypadek - zamach.... 

Polecam gorąco, każdemu!

K.K. 

*s. 19
**299





środa, 9 kwietnia 2014

"LALKA" TAYLOR STEVENS

Lalka. Nie, tym razem to nie Prus. Nic z tych rzeczy. "Lalka" autorstwa Taylor Stevens to dość dobrze skomponowana intryga, w której prym wiedzie główna bohaterka -  Vanessa Michael Munroe, określana na okładce, jako "prowokacyjna jak Lisbeth Salander Stiega Larssona".

"Lalka" to trzecia powieść Stevens, traktująca o Munroe. Przyznam bez bicia, że nie czytałam poprzednich: ani "Informacjonistki", ani "Niewinnej". Nie jestem w stanie określić, czy pomogłoby mi to w lepszym odbiorze omawianej powieści, mogę natomiast stwierdzić, ze na pewno nie przeszkodziło w zrozumieniu fabuły. Nawet nie czytając poprzednich książek, możemy wywnioskować, że Munroe została ukształtowana przez traumatyczne doświadczenia z przeszłości. To one sprawiły, że kobieta, która przeżyła piekło na ziemi, została później uznana za osobę dla której nie ma rzeczy niemożliwych, która dokonuje czynów nieosiągalnych dla zwykłego śmiertelnika i dla której nie ma niewykonalnych misji. 

W "Lalce" Munroe zostaje porwana. Oczywiście to wydarzenie zapoczątkuje całą serię innych. To dopiero rozpoczęcie intrygi, utkanej przez czarny charakter powieści. Faceta, którego śmiało możemy określić słowem "psychol". Lalkarz, bo taką ksywę ma ten gość, stoi na czele gangu handlującego żywym towarem. Munroe jest mu potrzebna - musi przekazać pewnemu bogatemu klientowi jedną z dziewczyn. Ekskluzywną i wyjątkową. Trasa, którą musi przebyć wiedzie przez pół Europy, a przesyłka ma być dostarczona w stanie nienaruszonym. 
Oczywiście Lalkarz postarał się, by w odpowiedni sposób zmusić Munroe do posłuszeństwa.

Tak mniej więcej prezentuje się zarys fabuły. Muszę przyznać, że "Lalka" to dość zgrabnie skonstruowany thriller psychologiczny. Autorka świetnie przedstawiła portrety psychologiczne postaci, pokazując jak ogromny wpływ na ich obecne zachowania oraz osobowości mają zdarzenia, których doświadczyli w przeszłości. Świetnie naszkicowała charaktery bohaterów, odwołując się do ich losów, traum, miejsc w których się wychowywali, zdarzeń z dzieciństwa. Trzeba przyznać autorce, że zgrabnie operuje językiem, opisując pewne wydarzenia. Posługuje się bardzo ekspresywnym i obrazowym stylem pisania, dzięki któremu możemy dokładnie wyobrazić sobie przebieg zdarzeń i opisanych w książce sytuacji. 

Książka Taylor ma jednak kilka wad. Jej poziom nie jest wyrównany, a fabuła, która wciąga nas na początku książki, gdzieś w połowie zaczyna nudzić czytelnika. Musiałam się nieco napracować, by przebrnąć przez mniej interesujące rozdziały. Kiedy przy maksymalnej koncentracji udało mi się przeczytać  te dość nudne fragmenty, otrzymałam nagrodę w postaci zakończenia, które być może nie zwala z nóg, ale poniekąd zaskakuje. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. 

Książkę polecam szczególnie fanom thrillerów psychologicznych. Ludziom mniej wrażliwym odradzam. Handel żywym towarem to jednak trudny temat, nawet w formie beletrystyki. 

K.K.


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję:



czwartek, 3 kwietnia 2014

"FUTBOL OBNAŻONY. SZPIEG W SZATNI PREMIER LEAGUE"


Ryk tłumu w tunelu na Anfield… niepowtarzalne uczucie, gdy uderzona przez Ciebie piłka wpada do bramki Manchesteru United… John Terry uderzający Cię łokciem w twarz…”*


O tej książce było głośno na długo przed pojawieniem się publikacji na naszym rynku. Dzieło „Futbol Obnażony. Szpieg w szatni Premier League ” w Anglii sprzedało się w tysiącach egzemplarzy a dyskusje o tym kto napisał książkę trwały w mediach tygodniami. Tak, dobrze widzicie: autorem wymienionego wyżej dzieła jest … anonimowy piłkarz! W obecnych czasach, gdy dość ciężko jest zaskoczyć nas – czytelników, tajemniczość twórcy jest jak świeży powiew, coś zupełnie innego. Oczywiście tak jak tysiące ludzi na całym świecie mam swoje typy, swoich faworytów co do tożsamości autora, ale nie będę niczego sugerowała, by nie psuć nikomu zabawy. Zresztą, możecie wejść na różne strony, które są w całości poświęcone tajemniczemu twórcy. Są też głosy, że to wszystko wymysł dziennika „The Guardian”, ale ja założę w tej recenzji, że to prawda i tajemniczy piłkarz jednak istnieje.



Czy brak wiedzy o autorze pomogło książce? Wiadomo, gdy nikt nie wie kim jesteś, możesz teoretycznie pisać więcej.. 



Każdy rozdział książki opowiada o innym aspekcie życia piłkarza. Autor (widmo! ; p ) pokrótce opisuje swoją młodość i początki kariery. Jednak brakuje w tym chronologii oraz np. nazwisk trenerów i nazw klubów. A jeżeli nazwiska się pojawiają, to głównie w kontekście futbolu i piłkarskiego boiska. Bohaterowie anegdotek pikantnych i mogących wywołać skandal, pozostają raczej anonimowi. Ponadto autor nie chciał zdradzić siebie, to jasne. 


W dalszych rozdziałach autor również miesza kolejność wydarzeń, co utrudnia na pewno ujawnienie jego tożsamości. Książka zawiera rozdział poświęcony trenerom, kolegom po fachu, pieniądzom, mediom, sławie i kobietom. Znajdziemy coś o sędziach piłkarskich, agentach, złym zachowaniom piłkarzy. I właśnie ten rozdział jest najciekawszy. Reszta jest ciekawa, ale przyznaję, że jako osoba śledząca rozgrywki Premier League mogłam domyślać się większości „tajemnic”, które wyjawia szpieg w szatni najciekawszej ligi świata. Grzeszki piłkarzy, imprezy, piękne kobiety to wszystko znajduje się w książce. Jest kilka pikantnych anegdot (jak już wspomniałam – szkoda, że bez ujawniana nazwisk), które spowodują że trochę inaczej spojrzymy na piłkarzy jednego z wielkich klubów. 

Autor pisze również o ciemniej stronie kariery piłkarza. Zarabiane miliony, ciągła presja, obserwacja przez media i ludzi powoduje, że wielu piłkarzy cierpi na różne problemy psychiczne. Sam twórca „Futbolu…” chorował na depresję. I tu ukazuje on swoją erudycje. W świetny sposób pokazuje walkę z tą straszna i często śmiertelną chorobą. Pisze jakie miała u niego objawy. Pokazuje, że depresja dotyka każdego, nawet ludzi z teoretycznego szczytu. Język jakim posługuje się anonim jest taki jak lubię; cięty i błyskotliwy. Widać, że autor to człowiek oczytany, inteligentny, dla którego piłka to nie wszystko, podejmuje się również innych tematów. Z wewnętrznym światem piłki nożnej, chociaż fikcyjnym, spotkałam się jakiś czas temu w książce Przemka Rudzkiego pt. „Gracz” (RECENZJA). Wiadomo, dzieło dziennikarza Canal + jest beletrystyką, jednak jego spostrzeżenia (oczywiście przy zachowaniu odpowiednich proporcji) potwierdza „Futbol Obnażony”. Żyjemy w czasach, gdy media są wszędzie, wiemy o wiele więcej o tym, co dzieje się w szatniach i życiu prywatnym gwiazd sportu. Pod tym względem recenzowana przeze mnie książka nie jest wielkim odkryciem. Już Sir Alex Ferguson powiedział kiedyś o Trafford Training Centre w Carrington, czyli słynnym centrum szkoleniowym United „Carrington zatrzymuje tych chujów z gazet na zewnątrz.” Tak więc, trudno dzisiaj zachować jakąkolwiek tajemnicę. Trzeba twierdzy, by media nie mogły przedostać się do środka. 

Autor pokazuje, że mimo wielkich pieniędzy życie piłkarza bywa trudne, karierę kończy dość często depresja alkoholizm, hazard czy samobójstwo. Dzięki wcześniejszym publikacjom wiedzieliśmy o tym. Jednak autor dzięki swojej erudycji, umiejętności pisania, powoduje, że książka czyta się sama. Polecam wszystkim którzy są zainteresowani życiem piłkarzy na co dzień i pokazania ich jako zwykłych ludzi z problemami. 

Tym, którzy chcą poznać lepiej Premier League również polecam. A szczególnie polecam tym, którzy mają zamiar zakochać się w tej lidze.

„Chcę patrzeć jak Manchester City rywalizuje z Manchesterem United. Chcę oglądać mecze derbowe, które są czymś więcej niż tylko walką o lokalną dumę. Chcę widzieć, jak najlepsi piłkarze świata biegają po murawach tego kraju”. **

K.K.

PS Czy ta czerowna koszulka na okładce również Wam coś sugeruje? : p

*okładka
**s. 176-177

   Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non


wtorek, 1 kwietnia 2014

WYNIKI KONKURSU URODZINOWEGO!!!

Dzień dobry wszystkim!

Pragnę bardzo podziękować uczestnikom konkursu urodzinowego, za wspaniałe odpowiedzi, których udzielili. Wezmę sobie wasze słowa do serca i mam nadzieję, że mój blog będzie dzięki temu spełniał oczekiwania większej ilości czytelników. 

Niestety... Z wszystkich odpowiedzi musiałam wybrać tylko jedną, która spodobała mi się najbardziej. Było ciężko, ale wyłoniłam zwycięzcę. Jest nim (a raczej nią):



za odpowiedź:
"Po blogach książkowych oczekuję ciekawych recenzji - takich, by nawet wtedy, gdy sama książka mnie nie zainteresuje, to żeby mimo wszystko, przeczytana recenzja coś mi dała - chociażby uśmiech, refleksję, może garść informacji na jakiś temat. Lubię gdy bloger ma swój styl i w jego tekstach jest dużo jego charakteru, przemyśleń, dygresji. Lubię dyskutować i gdy posty są solidnie przygotowane - jakoś ciekawie skomponowane, z pomysłem, gdy oprócz streszczenia fabuły książki zawierają informacje o autorze, gatunku. Choć, co oczywiste, przede wszystkim oczekuję informacji o wyjątkowych książkach, o których wcześniej nie słyszałam :) Odpowiada mi również, gdy wpisy na blogu nie pojawiają się zbyt często - a to dlatego, że z braku czasu, niezbyt często mogę przebywać w sieci i czytać moje ulubione blogi, a tak to mniej bym traciła :D"


Serdecznie gratuluje i czekam na odpowiedź na e-mail, który do Ciebie wysłałam :)





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...