wtorek, 30 kwietnia 2013

JOANNA CHMIELEWSKA, "PORWANIE"

Moja pierwsza Chmielewska! Przyznam się bez bicia, że po naszych rodzimych pisarzy sięgam niezwykle rzadko, raczej nie spoglądam z zaciekawieniem na półki z polską literaturą, wolę lekką egzotykę. Być może dlatego, że swoje polskie piekiełko mam, gdy wyjrzę przez okno, natomiast w książkach szukam świata, nowości, czegoś nieznanego. 
Tyle tytułem wstępu. Przechodzę do sedna :) Staram się kupować książki, jednak moją ukochaną, gminną bibliotekę odwiedzam często i znalazłam w niej wiele niezwykłych powieści. Tym razem w łapska wpadły mi aż 3 lektury, napisane przez Joannę Chmielewską. Nie wiem, czy dobrym pomysłem było zaczynanie przygody z tą pisarką praktycznie na ślepo, tak czy siak, na pierwszy ogień poszło "Porwanie".

No i cóż? Sama nie wiem. Trudno mi teraz oceniać, ponieważ już po przeczytaniu, dowidziałam się z internetu, że to jedna z najsłabszych książek Pani Chmielewskiej. Pewne jest jednak, że lektura (nie wiem, czy jest to charakterystyczne dla całej twórczości, ale dla tej książki jest) pełna jest specyficznego poczucia humoru, które do mnie trafia i mnie bawi. Powieść jest napisana lekkim piórem, czyta się ją przyjemnie. Fabuła ... hmmm. Poznając opis na okładce, wydaje się ciekawa. Przeniesienie tego opisu na 368 stron sprawia, że historia nieco się rozmywa, momentami mamy wrażenie wielkiego chaosu, nad którym nawet sama autorka nie panuje. 

Cóż... Chyba nie będę tej książki polecała, bo nie jestem nią jakoś bardzo zachwycona. Czytało się ... miło? Tak, to chyba odpowiednie słowo. Lektura nie dostarczyła mi olbrzymiej przyjemności, ale też nie była męcząca i nużąca. 

Mogę jedynie stwierdzić, że Pani Chmielewska posiada wyjątkowy styl, zupełnie odrębny, wymyślony przez siebie dla siebie, bo to czuć już po kilku stronach książki. 

Nie będę skreślała Joanny Chmielewskiej. Na mojej półce czekają jeszcze dwie pozycje jej autorstwa. Poczytamy, zobaczymy. 
Na razie bez szału.


Joanna Chmielewska, "Porwanie"
okładka : miękka
liczba stron: 368 
wydawnictwo : Klin





poniedziałek, 22 kwietnia 2013

LARRY SLOMAN, ANTHONY KIEDIS "BLIZNA"


Ta książka to prezent. Dostałam ją, gdy miałam opuścić mury mojej ukochanej firmy na wieki wieków. Okazało się, że prezent na pożegnanie stał się upominkiem na powitanie... Ach, ale nie o tym miałam pisać!

"Blizna" to wspaniała autobiografia. Zresztą, zastanawiam się, czy ktoś taki jak Anthony Kiedis mógłby napisać autobiografię, która byłaby nieciekawa i nudna? Biorąc pod uwagę fakt, że życie wokalisty RHCP pełne jest niezwykłych wydarzeń i niesamowitych zwrotów akcji, wydaje się, że to niemożliwe. 

Anthony Kiedis i Larry Sloman skupiają się na dzieciństwie jednego z najbardziej charakterystycznych współczesnych wokalistów, prowadzą Nas przez lata jego szalonej, wypełnionej muzyką, odlotem i seksem młodości,  by w końcu opisać spektakularny sukces i związane z nim konsekwencje

Wiecie, co najbardziej lubię w takich książkach? Fragmenty, gdy poznajemy kogoś fenomenalnego - geniusza, artystę, legendę - w czasach, gdy był osobą zupełnie anonimową. Z naszej perspektywy, posiadając informację o tym, czego później dokonała dana jednostka, czytamy takie historie otwierając oczy ze zdumienia. Mamy wrażenie, że jesteśmy świadkami czegoś niezwykłego, że właśnie w tym momencie przedstawiono nam kogoś, kto stanie się niekwestionowanym mistrzem w swojej dziecinie. 
W biografii wokalisty RHCP urzekł mnie ten oto fragment:
"Chociaż nasza znajomość zaczęła się agresywnymi pogróżkami w stylu :"Skopię Ci dupę!", to od pierwszej chwili poczułem przyjaźń do tego małego dziwaka. Tony powiedział mi, że to Michael Balzary , który wkrótce poza granicami Fairfax High dał się poznać jako Flea"*

Koniec. Kropka.Amen. Najlepszy basista ever właśnie powstał! :)

Muszę przyznać, że Anthony troszkę popłynął z opisami aktów seksualnych, w których brał udział, ale cóż.. Gwiazda rocka prowadzi bogate życie (nie tylko seksualne... ok, niech będzie) Nie wiem, czy można to uznać za minus książki. Pisanie TYLKO o wydawaniu kolejnych płyt mogłoby niektórych nieco nużyć, a wiadomo, że książka musi się sprzedać. Moim zdaniem, był to celowy zabieg, chwyt marketingowy, chociaż rozumiem poniekąd głosy fanów RHCP, że mało twórczości, dużo penisa Tony;ego :) Z drugiej strony, nic nie sprzedaje się lepiej, niż bzykanie. Ok, usprawiedliwiony ; )

Ilekroć czytam biografię takich ludzi jak Anthony Kiedis, zdaję sobie sprawę, że można więcej, głębiej i dalej. Serdecznie polecam! Genialna postać i świetna lektura!


*str. 62

K.K. 


Posiadam egzemplarz z okładkę prezentowaną powyżej. Bardziej podoba mi się jednak taki motyw:


Jak uważacie? Która lepsza? PS Tak, to jego plecy. 

Larry Sloman, Anthony Kiedis "Blizna"
Okładka : miękka
Liczba stron: 452
Tłumaczenie :Alina Siewior - Kuś 
Wydawnictwo SONIA DRAGA







poniedziałek, 15 kwietnia 2013

STEPHEN KING "MIASTECZKO SALEM"

To jedna z tych książek, którą mogę z czystym sumieniem wpisać do kategorii "książki życia". Dlaczego? Są co najmniej dwa powody. Po primo: to pierwsza książka Stephena Kinga w moim życiu. Po secundo: to pierwsza książka, którą polecił mi mój mąż.  Ok, mogę przejść do sedna.
"Miasteczko Salem", ajć, jakie to były emocje! Czytałam książkę wieczorem, na dworze było chłodno i mrocznie, beznadziejnie przygnębiająca jesień. I oto pojawia się książka, która wywiera na czytelnika tak ogromny wpływ, że boi się zejść do kuchni po szklankę wody. 
Jesteśmy w świecie Stephena Kinga. Stan Main. Małe, prowincjonalne, amerykańskie miasteczko. Miasteczko o nazwie Jerusalem, o potocznej nazwie Salem. 
I oto nagle w mieścicie,  gdzie życie toczy się rytmem wyznaczanym  przez wschody i zachody słońca, pojawia się ZŁO.
Ogromny, górujący nad miejscowością dom Marsten'ów, mający bardzo niechlubną historię, zostaje przez kogoś wynajęty. Dziwne zachowanie nowych właścicieli staje się podstawą do plotek i domysłów, a ludzie zaczynają na nowo opowiadać sobie historię posiadłości i poprzednich właścicieli. Tymczasem ZŁO zaczyna rosnąć w siłę, a wydarzenia w sennym dotąd miasteczku robią się coraz bardziej przerażające...

Nie lubię streszczać książek. Wiem, każda recenzja powinna zawierać chociaż minimalny zarys fabuły, ale po co to robić, skoro wystarczy wpisać w wyszukiwarkę tytuł książki i przeczytać, co jest tematem danej lektury.
Skoro mam to za sobą, napiszę o swoich odczuciach :)

Książka jest fenomenalna, w 100 % spełnia założenia wynikające z gatunku, który reprezentujeStephen King stwarza z małych mieścin prawdziwe areny grozy i horroru. I robi to w sposób mistrzowski! Niektóre sceny są tak straszne, że podczas czytania dłonie zaczynają się pocić a serce bić mocniej. Ponadto książka niesamowicie działa na wyobraźnię. Jeżeli będziecie czytali ją w nocy, radzę wyposażyć się w niezbędny prowiant. I koniecznie zostawić zapalone światła w pomieszczeniach, dzielących Was od łazienki. 


I jeszcze jedno. Po tej lekturze długo nie spojrzycie w okno. Oczywiście po zmroku.


K.K.


Stephen King, "Miasteczko Salem"
okładka : miękka
liczba stron: 528
wydawnictwo: Prószyński i S-ka



niedziela, 7 kwietnia 2013

"POLSKIE MORDERCZYNIE" KATARZYNA BONDA

Moje spotkanie z tą książką było poprzedzone obejrzeniem wspaniałego serialu dokumentalnego autorstwa Edwarda Miszczaka. Serial nosi nazwę "Cela nr" i można go obejrzeć online na różnych stronkach. To właśnie tam pierwszy raz zobaczyłam jedną z bohaterek książki "Polskie morderczynie". Wygooglowałam sobie jej nazwisko, znalazłam ten tytuł i zakupiłam go następnego dnia. Cóż mogę napisać? Ta książka porusza i wstrząsa jednocześnie. Sposób, w jaki autorka przedstawia nam bohaterki jest fenomenalny -  konfrontuje opowiadane przez kobiety historie z materiałami sądowymi i policyjnymi.  Katarzyna Bonda nie stara się nas jednak zaszokować, nie chce wzbudzać pierwotnych emocji, grać na uczuciach i epatować zbrodnią. Z drugiej strony nie stosuje wobec czytelnika taryfy ulgowej, mówiąc wprost : zabiła, jest winna śmierci. 
Dopełnieniem opowieści są zdjęcia kobiet. Większość z nich zgodziło się na ujawnienie twarzy. Są zwyczajne, niektóre ładne, inne przeciętne. Tylko jedna wzbudziła we mnie strach. Pochodzą z różnych środowisk, mają zupełnie inne historie. Jedna z nich zabiła, gdy była jeszcze nastolatką,  inna to szanowana lekarka. "Polskie morderczynie" to wyczerpujący obraz zbrodni, bogaty pod względem artystycznym i wyjątkowo obfity treściowo. 
Serio, jedna z niewielu książek czytanych przeze mnie ostatnio, która dała mi do myślenia. Te kobiety... Nie jest się wobec nich obojętnym. To działa tak: zaczynasz się zastanawiać nad ich losem, patrzysz na ich twarze i myślisz sobie, że setki takich kobiet mijasz codziennie na ulicy. Są podobne do nikogo, a jednocześnie do wszystkich. Są jak Twoja sąsiadka, nauczycielka, sprzedawczyni w sklepie czy dziewczyna, z którą chodziłeś/aś do gimnazjum...
Wydaje mi się, że książkę najlepiej opisuje Anna Fibak, zacytowana na okładce:

"Lektura książki Katarzyny Bondy wbija w fotel. Świat Polskich morderczyń to nie teatralne deski. To realne tu i teraz". 

Polecam gorąco! 

K.K.

Katarzyna Bonda, "Polskie morderczynie"
okładka : miękka
liczba stron: 389
Wydawnictwo MUZA
(mam wydanie II, uzupełnione)







środa, 3 kwietnia 2013

"PLEBEJKA" JOHN BURNGAM SCHWARTZ

Lubicie książki o Japonii? Fascynuje Was kultura Kraju Kwitnącej Wiśni? A może macie ochotę na japońską wersję Kopciuszka, która jest zdecydowanie bardziej realistyczna niż baśniowy oryginał? Zapraszam do lektury, "Plebejka" powinna się Wam spodobać. 

Zacznijmy od początku. Młoda Japonka z dobrego domu, o wdzięcznym imieniu Haruko poznaje chłopca. Ok, normalna sprawa. Jest tylko jedno malutkie "ale.." Ów chłopak, to książę Japonii, żywe bóstwo, ucieleśnienie cnót wszelakich. Książę zakochuje się w pięknej i inteligentnej dziewczynie i szybko składa jej rodzicom propozycję małżeństwa. Super, pomyślicie sobie. Czy można chcieć od życia czegoś więcej?

Nie wszystko jednak jest tak kolorowe i bajkowe, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Haruko nie jest arystokratką, to dziewczyna z ludu. Wejście do najdłużej panującej monarchii świata wiąże się z całkowitym odrzuceniem dotychczasowego życia. Powstaje więc pytanie, czy młoda, żywiołowa dziewczyna podoła sztywnym ramom narzuconym przez tworzącą się setki lat tradycję? Czy będzie potrafiła poświęcić siebie i swoich bliskich? Czy będzie umiała znieść rozstanie z ukochanymi rodzicami, których tak bardzo szanuje i od których nauczyła się wszystkiego? 

W powieści pada wiele pytań, ale na większość z nich uzyskujemy odpowiedzi. Już w trakcie narzeczeństwa dziewczyna dowiaduje się, że nie będzie łatwo. Nawet jej rozmowy z przyszłym mężem muszą być dostosowane do reguł, które obowiązują. Haruko to ładna, zdolna i pełna pasji dziewczyna. Mimo tego, że zafascynowała sobą następcę japońskiego tronu, Haruko jest przekreślana przez rodzinę cesarską ze względu na plebejskie pochodzenie. Dziewczyna nie jest arystokratką. Kiedy zostaje żoną księcia Japonii stara się znosić sztywną etykietę carskiego dworu, cierpliwie spuszcza głowę, kiedy okrutna teściowa próbuje kontrolować każdy jej ruch i krytykować najdrobniejsze potknięcie. Dla dworu dziewczyna jest nieistotna. Wszystkich interesuje jedynie, czy Haruko wyda na świat następcę tronu. Kiedy dziewczyna rodzi synka, nie wytrzymuje spoczywającej na niej presji i odpowiedzialności. Na skutek załamania nerwowego traci mowę.

Autor powieści przenosi nas jednak dalej, do momentu, kiedy syn Haruko, następca japońskiego tronu, poznaje dziewczynę, która szczególnie przypada mu do gustu. Młoda dyplomatka nie jest jednak zdecydowana, by przyjąć oświadczyny księcia Japonii, ponieważ zdaje sobie sprawę z konsekwencji tej decyzji. Do wejścia do rodziny cesarskiej namawia ją sama Haruko, mając jednak na względzie, że to co przeżyła, nie powinno przytrafić się jej synowej.

To świetna powieść. Wciągająca i fascynująca, może dlatego, że opowiada o nieznanym. Historia Haruko przypomina opowieść o ptaku uwięzionym w złotej klatce. Haruko to niezwykła i silna kobieta, ale nie wiem, czy dałaby sobie radę z wszystkim, co spotkało ją na cesarskim dworze, gdyby nie wsparcie kochającego męża. Wszak wyszła za księcia Japonii z czystej miłości. Mimo wszystko, czytając książkę zadajemy sobie pytanie : czy to wszystko nie było ukartowane? Czy książę  mimo szczerego zapału i prawdziwej miłości, nie szukał sobie żony wśród prostego ludu, by nieco ocieplić wizerunek rodziny cesarskiej?

Przeczytajcie. Myślę, że znajdziecie odpowiedź.

K.K.


"Plebejka" John Burngam Schwartz
okładka : twarda
liczba stron : 262
Wydawnictwo SONIA DRAGA



poniedziałek, 1 kwietnia 2013

To, co najlepsze

W związku z otrzymaniem nominacji, szybko odpowiadam na zadane pytania.

Nominowała : Ashera, właścicielka http://www.magica-mundi.blogspot.com

1. Co najbardziej kochasz na tym świecie?
Moją rodzinę.

2. Wierzysz w życie pozaziemskie?
Nie wiem jak interpretować pytanie. W życiu duchowe tak, w UFO nie.

3. Jaki rodzaj filmów preferujesz?
Wszystko poza horrorem i musicalem.

4. Masz rodzeństwo? Lubisz je?
Mam. Kocham.

5. Twoje wymarzone wakacje to...?
Zjechać całe USA z moim mężem.

6. Gdybyś miała możliwość przenieś się do innego świata, jak on by wyglądał?
Rzeczywistość prosta i sielankowa jak w serialowych Wilkowyjach.

7.Kisiel vs budyń?
Budyń.

8. Pierwsze skojarzenie dotyczące słowa wakacje?
Ciepło.

9. Prowadzisz aktywny tryb życia?
Nic poza przeciętność.

10. Pizza vs pierogi z jagodami?
Pizza.

11. Jedno z Twoich marzeń?
Chris Nolan reżyserujący nowy film o Bondzie.

Dziękuję.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...