Wojny kobiet to druga przeczytana przeze mnie książka, której autorami są Ewa Ornacka i Piotr Pytlakowski. Pierwszą był "Nowy alfabet mafii" (moja recenzja książki : KLIK ). Nazwiska autorów są moim zdaniem symbolem jakości. Wiem, że sięgnę po wszystko, co tylko wyjdzie spod piór (właściwie klawiatur) tego duetu. "Wojny kobiet" to trzynaście niezwykłych historii. Niezwykłych dlatego, że opowiadają o losach prawdziwych kobiet, które okazały się silniejsze, niż same mogły się spodziewać.
Jedną z nich jest Monika. Polka, która wyszła za mąż za włoskiego policjanta, walczącego z kamorrą. To oczywiście jedna z najpotężniejszych i najbardziej niebezpiecznych organizacji przestępczych na świecie. Po śmierci męża Monika postanowiła kontynuować jego dzieło. Stała się symbolem walki z siłą, której wielu boi się przeciwstawić.
Kolejna to Lucyna. Żona i matka, zwyczajna kobieta. Kiedy jednak zaginął jej mąż, robiła wszystko, by go odnaleźć. Chociaż prawda o losie męża okazała się trudna i bolesna, Lucyna znalazła w sobie nadludzką siłę, by postawić przed sądem członków jednej z najbardziej brutalnych grup przestępczych w Polsce. Była wytrwała, chociaż groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo. W momencie, gdy Ornacka i Pytlakowski kończyli pisać książkę, Lucyna kolejny raz przygotowywała się do starcia w sądzie. Sprawa nie jest jeszcze zakończona.
Jedną z przedstawionych przez autorów kobiet jest Danuta, siostra Krzysztofa Olewnika. Sprawę porwania i zamordowania jej brata zna cała Polska. Danuta, mimo tego, że wyrok w sprawie jej brata już zapadł, uparcie twierdzi, że nie wszyscy winni za śmierć Krzysztofa zostali ukarani. Nie wierzy również w tezy stawiane przez policję i prokuraturę, o tym, że Krzysztof Olewnik upozorował swoje porwanie.
Mimo upływu lat Danuta nie daje za wygraną. Toczy wojnę z policją i wymiarem sprawiedliwości. Uważa, że śmierć jej brata była wynikiem nieudolnego działania policji i prokuratury. Nie daje za wygraną. Chce, by ofiary porwań mogły liczyć na większe zaangażowanie odpowiednich służb.
Kolejna to Lucyna. Żona i matka, zwyczajna kobieta. Kiedy jednak zaginął jej mąż, robiła wszystko, by go odnaleźć. Chociaż prawda o losie męża okazała się trudna i bolesna, Lucyna znalazła w sobie nadludzką siłę, by postawić przed sądem członków jednej z najbardziej brutalnych grup przestępczych w Polsce. Była wytrwała, chociaż groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo. W momencie, gdy Ornacka i Pytlakowski kończyli pisać książkę, Lucyna kolejny raz przygotowywała się do starcia w sądzie. Sprawa nie jest jeszcze zakończona.
Jedną z przedstawionych przez autorów kobiet jest Danuta, siostra Krzysztofa Olewnika. Sprawę porwania i zamordowania jej brata zna cała Polska. Danuta, mimo tego, że wyrok w sprawie jej brata już zapadł, uparcie twierdzi, że nie wszyscy winni za śmierć Krzysztofa zostali ukarani. Nie wierzy również w tezy stawiane przez policję i prokuraturę, o tym, że Krzysztof Olewnik upozorował swoje porwanie.
Mimo upływu lat Danuta nie daje za wygraną. Toczy wojnę z policją i wymiarem sprawiedliwości. Uważa, że śmierć jej brata była wynikiem nieudolnego działania policji i prokuratury. Nie daje za wygraną. Chce, by ofiary porwań mogły liczyć na większe zaangażowanie odpowiednich służb.
"Wojny kobiet" to także historia matki, której syn stał się gangsterem, żony broniącej męża przez niesłusznymi oskarżeniami ze strony mediów i policji oraz kilka innych opowieści o kobietach, które miały odwagę walczyć. Często wbrew wszystkim, narażając swoje dobre imię.
Piotr Pytlakowski i Ewa Ornacka kolejny raz wykonali kawał dobrej roboty. Dziennikarze są obiektywni. Oddają głos swoim bohaterkom. Wszelkie wtrącenia i komentarze autorów są bardzo obiektywne.Nie oceniają kobiet, nie są sędziami w opisywanych sprawach. Co prawda zdarza się, że Ornacka i Pytlakowski wyciągają pewne wnioski z historii swoich bohaterek lub po przeprowadzeniu dziennikarskiego śledztwa dodają do ich opowieści pewne spostrzeżenia i fakty, jednak pozostają w tle.
Pierwsze skrzypce w tej książce grają niezwykłe kobiety. Silne i niezłomne, chociaż muszą iść pod prąd.
Podoba mi się, że książka jest podzielona na rozdziały, z których każdy stanowi oddzielną opowieść.
Polecam przede wszystkim tym, którzy lubią prawdziwe historie przedstawione przez niezwykle obiektywnych i rzetelnych dziennikarzy. Ponadto jest to książka, która mówi o zwykłych ludziach w niezwykłych okolicznościach (często ekstremalnie trudnych), dlatego fani takich właśnie publikacji powinni po nią sięgnąć.
K.K.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :