Nie oceniaj książki po okładce. Cóż... Ja oceniam. I bardzo się z tego cieszę. Gdyby nie przepiękna, optymistyczna okładka, nie sięgnęłabym po świetną książkę autorstwa Juliette Fay!
"Weranda pełna słońca" to bardzo emocjonalna, poruszająca opowieść o ludziach, których mijamy codziennie na ulicy. O wdowie z dwójką małych dzieci, księdzu walczącym z samotnością, facecie z cukierni, budowlańcu, który przeżył bolesny rozwód. To opowieść pełna bolesnych rozczarowań, ale również radosnych niespodzianek.
Młoda wdowa, Janie, matka kilkumiesięcznej Carly i pięcioletniego Dylana próbuje nauczyć się życia bez męża. Robby, którego kochała całym sercem, po prostu wyszedł z domu i już do niej nie wrócił. Co musi czuć kobieta, która zostaje sama, z dwójką małych dzieci? Poczucie bezpieczeństwa, które dotychczas miała, runęło niczym domek z kart.
"Ale to jest coś innego, inaczej niż wszystko co było wcześniej. Czułam, że na tym polega miłość. On był miłością*". Nagle miłość znika. Pozostaje pustka, rozpacz i żal do świata. Pojawiają się mechanizmy obronne, które mają uchronić przed kolejnym rozczarowaniem.
Oczywiście Janie nie pozostaje z problemami sama. Jedną z osób, które chcą pomóc kobiecie, jest proboszcz - ksiądz Jake. Jego cotygodniowe wizyty u Janie, na które młoda matka początkowo reagowała dość niechętnie, przeradzają się w wzajemną fascynację. Autorka przy pomocy tego wątku porusza bardzo trudne tematy. Pojawia się bowiem motyw krzywdzonego dziecka i molestowania seksualnego. Celibat. Samotność księży. Fray pokazuje także, jak wielki wpływ na człowieka mogą mieć traumatyczne wydarzenia sprzed lat.
Autorka pokazuje więzi rodzinne, różne rodzaje rodzicielstwa. Matki, które są zupełnie inne, ich podejście do dzieci. Dzieciństwo bez jednego z rodziców. Ojca, który jest kumplem dla syna i ciotki, która zastępuje matkę swojej siostrzenicy.
Juliette Fay wspaniale opisuje relacje międzyludzkie. Tworzy postacie wielowymiarowe, mające swoje historie, przeżycia. Naznaczone wydarzeniami, które je ukształtowały. Książka to kilkumiesięczna relacja z życia Janie, życia bez męża, okraszonego traumą i samotnością. To również opowieść o wychodzeniu na prostą, które wymaga nadludzkiej mocy i wysiłku.
Serdecznie polecam, szczególnie osobom, które lubią książki opowiadające o zwykłych ludziach, ich codziennym - czasami pełnym cierpienia - życiu. O poszukiwaniu szczęścia i spokoju. O wierze w lepsze jutro.
I o miłości. W końcu jutro walentynki ; )
K.K.
s.32
s.130
Młoda wdowa, Janie, matka kilkumiesięcznej Carly i pięcioletniego Dylana próbuje nauczyć się życia bez męża. Robby, którego kochała całym sercem, po prostu wyszedł z domu i już do niej nie wrócił. Co musi czuć kobieta, która zostaje sama, z dwójką małych dzieci? Poczucie bezpieczeństwa, które dotychczas miała, runęło niczym domek z kart.
"Ale to jest coś innego, inaczej niż wszystko co było wcześniej. Czułam, że na tym polega miłość. On był miłością*". Nagle miłość znika. Pozostaje pustka, rozpacz i żal do świata. Pojawiają się mechanizmy obronne, które mają uchronić przed kolejnym rozczarowaniem.
Oczywiście Janie nie pozostaje z problemami sama. Jedną z osób, które chcą pomóc kobiecie, jest proboszcz - ksiądz Jake. Jego cotygodniowe wizyty u Janie, na które młoda matka początkowo reagowała dość niechętnie, przeradzają się w wzajemną fascynację. Autorka przy pomocy tego wątku porusza bardzo trudne tematy. Pojawia się bowiem motyw krzywdzonego dziecka i molestowania seksualnego. Celibat. Samotność księży. Fray pokazuje także, jak wielki wpływ na człowieka mogą mieć traumatyczne wydarzenia sprzed lat.
Janie i Jake rozumieją się, ponieważ oboje "mają kolce"**, są samotnikami, boją się skrzywdzenia i odrzucenia. Oboje dużo przeszli, łączą ich niezagojone rany - u Janie dość świeże, u Jake - mimo upływu lat - niechcące się zabliźnić.
Tytuł książki nawiązuje do prezentu, który Janie miała dostać od swojego męża. Gdy już po śmierci Robbiego okazuje się, że wynajął on budowlańca,Tuga Malinowskiego, by postawił przy ich domu werandę, kobieta podchodzi do tych rewelacji dość niechętnie. W końcu jednak ulega - w końcu to pomysł jej ukochanego męża - i budowa rusza wraz z głośnym łoskotem koparki. Z pojawienia się maszyny szczególnie zadowolony jest syn Janie, Dylan.
Autorka pokazuje więzi rodzinne, różne rodzaje rodzicielstwa. Matki, które są zupełnie inne, ich podejście do dzieci. Dzieciństwo bez jednego z rodziców. Ojca, który jest kumplem dla syna i ciotki, która zastępuje matkę swojej siostrzenicy.
Juliette Fay wspaniale opisuje relacje międzyludzkie. Tworzy postacie wielowymiarowe, mające swoje historie, przeżycia. Naznaczone wydarzeniami, które je ukształtowały. Książka to kilkumiesięczna relacja z życia Janie, życia bez męża, okraszonego traumą i samotnością. To również opowieść o wychodzeniu na prostą, które wymaga nadludzkiej mocy i wysiłku.
Serdecznie polecam, szczególnie osobom, które lubią książki opowiadające o zwykłych ludziach, ich codziennym - czasami pełnym cierpienia - życiu. O poszukiwaniu szczęścia i spokoju. O wierze w lepsze jutro.
I o miłości. W końcu jutro walentynki ; )
K.K.
s.32
s.130
Chętnie bym przeczytała tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPogodna książka na pogodny dzień. Nie są to jednak moje gusta i mimo, że jest ona dość mądra, nie mam ochoty jej przeczytać. Może kiedyś najdzie mnie ochota na takie "życiowe powieści". :)
OdpowiedzUsuńJa też tak miałam - zazwyczaj czytałam książki, gdzie królowały horror i krew :) Ostatnio jednak wolę powieści obyczajowe, sama nie wiem dlaczego ;p Chyba się starzeję :D
UsuńZainteresowałaś mnie tą książką. Piękna i optymistyczna historia - przeczytam ją jak tylko pojawi się pierwsze wiosenne słońce :)
OdpowiedzUsuńA mi nie podoba się okładka. Fabuła też nie przekonuje... Przepraszam za takie marudzenie, ale to prawda;)
OdpowiedzUsuńKsiążka w sam raz na te deszczowe dni - tęsknię za słońcem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie ;)
Lubię czasami sięgnąć po takie książki, więc na pewno kiedyś przeczytam "Werandę pełną słońca". Tym bardziej, że teraz deficyt słońca... ;-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Słoneczna, ciepła okładka sprawiła, że zabrałam książkę z biblioteki do domu :)
UsuńTak zaprezentowałaś książkę, że już ją zapisuję do tych, które chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńDla mnie osobiście większość okładek obecnie wydawanych książek, które są efektem komputerowych obróbek zdjęć, a nie efektem pracy ilustratora zniechęca od razu do książki, ale ta faktycznie zachęca chociaż ten motylek jak dla mnie już robi ją ckliwą.
Faktycznie, motylek nieco psuje okładkę. Poza tym widać, że jet wklejony ;p Nienaturalnie to wygląda.
UsuńNiepotrzebnie dosłodzono.
UsuńAbsolutnie tak. Bez motylka byłaby przecudna! :)
UsuńCieszę się, że tak pozytywnie odebrałaś tę książkę, ponieważ mam ją u siebie na półce i zamierzam niebawem przeczytać. Mam nadzieję, że mi tez przypadnie do gustu równie mocno, jak tobie.
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieje :)
UsuńMoże i ja powinnam coś optymistycznego wreszcie przeczytać?:)
OdpowiedzUsuńNooo :) Czasami optymistyczne książki są potrzebne :) Mnie już te wszystkie horrory dały w kość, zmieniam nieco swoje upodobania czytelnicze :)
UsuńUwielbiam takie historie obyczajowe :) Z pewnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję - też często oceniam książki po okładkach. Bywa to zdradzieckie - czasem okaże się kompletnym niewypałem, a innym razem strzałem w dziesiątkę.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Myślę, że to będzie coś idealnego dla mnie:) I chociaż staram się nie oceniać książek po okładkach, to czasami też dam się skusić tym szczególnie pięknym, więc Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńJa dość często interesuję się książką ze względu na okładkę i dobrze mi z tym :)
OdpowiedzUsuńA książkę już zapisałam na listę :)
Przy okazji zapraszam Cię do mojego wyzwania autorskiego
http://babskieczytadla.blogspot.com/p/autorskie-wyzywanie-europa-da-sie-lubic.html
Nie słyszałam nigdy wcześniej o tej książce. Brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńOd tej ksiażki po prostu bije ciepłem :D
OdpowiedzUsuńJa też często oceniam książki po okładce :) Spodobała mi się fabuła i z chęcią poszukam tej książki :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc do mnie akurat ta okładka mniej przemawia ale fabuła wydaje się być przyjemna więc jeśli będzie okazja, chętnie przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńAkut=rat wiary w lepsze jutro mi teraz potrzeba! Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale zaraz zapiszę sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuń