Kawa z kardamonem. Tak... Czy ten tytuł nie wydaje się Wam najbardziej hipsterskim tytułem ever? KAWA Z KARDAMONEM!
To oczywiście zmyłka. Okładka książki jest urocza i - mimo iż widnieje na niej napis "plus minus 16" - przyciąga wzrok i zachęca, by chwycić ją w dłonie. Mnie skutecznie zachęciła. Może powinnam w tym momencie napisać, że sięgając po nią byłam w stanie rozchwiania emocjonalnego i miałam wielką ochotę na jakąś książkę dla kobiet, ale czy to ma jakieś znaczenie?
"Kawa z kardamonem" to kilka miesięcy z życia pewnej mieszkającej w Warszawie gimnazjalistki o słodkim imieniu Linka. Linka to skrót od Haliny, którego to imienia dziewczyna oczywiście nie znosi. Linka mieszka z mamą, ojczymem i małym bratem Kazimierzem, zwanym Kajem. Wiedzie raczej przeciętne życie. Pewnego dnia jej beztroska zostaje zakłócona zniknięciem matki, za którym, jak sie okazuje, kryje się rodzinna tajemnica sprzed lat.
I cóż? Linka postanawia dowiedzieć się o sprawie czegoś więcej, w międzyczasie traci starą przyjaciółkę, by ją później odzyskać, zyskuje nową, której nie traci, poznaje faceta (a nawet kilku!) i przygotowuje się do egzaminu gimnazjalnego. Co prawda zagadka rodzinna, którą Linka próbuje rozwiązać, jest tak skomplikowana (!), że już po kilku stronach wiadomo o co chodzi, ale podana całkiem atrakcyjnie.
"Kawa z kardamonem" to książeczka prosta, lekka i nawet przyjemna. Jej przeczytanie zajmuje tyle, co ... wypicie kawy z kardamonem! Kilka łyków, parę chwil. Nie zachwyca, ale też nie jest fatalna. Ot, taka sobie lektura na godzinną podróż autobusem. Przynajmniej zmieści się w torebce ; )