"Gdzie Noteć wpływa do jeziora Gopło"*
"Sosnowe dziedzictwo" Marii Ulatowskiej to powieść, która teoretycznie powinna mi się spodobać. Ostatnio (nie wiem czym wytłumaczyć to zjawisko) porzuciłam horrory, reportaże i powieści o zombie, na rzecz powieści obyczajowych, rodzinnych sag i sielsko - anielskich opowiastek. Właśnie do dwóch ostatnich zaliczyłabym "Sosnowe dziedzictwo".
Niezbyt duża objętościowo książeczka (296 stron) opisuje historię Anny Towiańskiej, która stała się szczęśliwą dziedziczką dworku o nazwie Sosnówka, w sennym miasteczku Towiany. I to właśnie najbardziej urzekło mnie w tej książce. Towiany znajdują się bowiem na KUJAWACH, moich ukochanych KUJAWACH! :) Muszę przyznać, że autorka pięknie opisała to miejsce, niczym krainę z marzeń, uroczą, wręcz magiczną. Jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, tak właśnie postrzegam swoje miejsce zamieszkania. Poza tym, to bardzo ciekawe uczucie czytać o miejscach, które się doskonale zna. Akcja książki dzieje się również w Bydgoszczy, autorka ponadto wspomina wiele istniejących miast i miasteczek. To świetne, tym bardziej, że Maria Ulatowska opisała te miejsca w ładny, malowniczy sposób.
Akcja książki rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Pierwsza jest, rozpoczynająca się w czerwcu 2009 roku historia Anny, która pojawia się w Towianach, jako dziedziczka dworku. Druga zaś ciągnie się od sierpnia 1944 roku. W Warszawie wybucha powstanie, dwoje młodych ludzi zostaje rozstrzelanych przez Niemców, osieracając noworodka - maleńką dziewczynkę. Tutaj rozpoczyna się opowieść o rodzinie Anny, o wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego, że w 2009 roku stanęła u bram Sosnówki.
Przyznaje, że lepiej czytało mi się rozdziały, które działy się w przeszłości. Były po prostu ciekawsze, więcej się działo, interesowały mnie losy bohaterów. Oddaje również Marii Ulatowskiej honor : w jednym akapicie precyzyjnie opisała losy polskich emigrantów,którzy uciekli po wojnie do Stanó Zjednoczonych. W kilku zdaniach w bardzo celny sposób zawarła życie trzech pokoleń. Bolesne, ale jakże prawdziwe.
Tyle o plusach.
Jak wspominałam na wstępie, książka mogłaby mi się spodobać. Dlaczego jest inaczej? Otóż główna bohaterka, Anna, nie ma w sobie nic, co mogłoby dłużej zatrzymać przy niej myśli czytelnika. Ona po prostu jest, bo jakiś bohater być musi. Nie przyciąga uwagi, nie fascynuje. W połowie książki stwierdziłam, że Anna guzik mnie właściwie obchodzi, wolę czytać o historii jej rodziny.
Jest również coś, co niesamowicie mnie irytowało w tej bohaterce. Otóż pani Malinka, prosta kobieta,która zaoferowała jej pomoc przy sprzątaniu, mówiła gwarą popełniając przy tym mnóstwo błędów gramatycznych. Oczywiście Anna - wielka pani polonistka z Warszawy - nagminnie ją poprawiała, irytowała się jej sposobem mówienia, obiecała sobie, ze jeszcze nauczy ją mówić poprawnie. No kurwica mnie bierze,jak coś takiego widzę/słyszę! Prosty lud jest niesłychanie fascynujący i ma w sobie więcej mądrości życiowej niż masa bucowatych pseudointelektualistów, do których należy niestety również Anna. "Prostota nie snobstwo szacunek budzi", cytując Molestę. Wielki minus dla Anny. I dla wszystkich ludzi, którzy myślą podobnie.
Jedno się jej chwali - kocha zwierzęta. Pies, który przyplątał się pod jej dom, od razu ukradł Annie serce.
Reszta bohaterów "akcji teraźniejszej" jest równie mdła jak Anna. Znikają po kilku chwilach od odłożenia książki na półkę. Są tak nijacy, przeciętni. Wszyscy tacy sami.
To również jest minus. Nawet w Wilkowyjach, gdzie wszystko układa się wyśmienicie możemy spotkać takie mendy jak wójt i Czerepach. W Towianach nie. Anna ma taki urok osobisty, że wszyscy chcą jej pomagać, są dla niej mili i uprzejmi. Sami przyjaciele. Ymh. .. Akurat, nie u nas :)
Książka nie jest mega wielką porażką. Rozdziały toczące się w przeszłości są całkiem przyjemnie do przyswojenia, chociaż historia rodziny Anny jest - jakby nie patrzeć - tragiczna. Te właśnie rozdziały sprawiły mi dużą przyjemność. Annę natomiast wywaliłabym z tej książki bez mrugnięcia okiem. Powieść napisana jest łatwym językiem, czytając nie trzeba się właściwie wysilić na odrobinę myślenia, historia sama wchodzi nam do głowy.
Poza tym niewątpliwym plusem lektury, szczególnie dla osób zapracowanych i takich, które nie mają zbyt dużo czasu, jest fakt, że książkę można przeczytać w jedno popołudnie.
Maria Ulatowska napisała jeszcze dwie powieści, będące kontynuacją "Sosnowego dziedzictwa". Nie wiem, czy chcę je czytać, chociaż leżą na mojej półce.
PS KUJAWY SĄ PIĘKNE! :)
K.K.
*28
PS 2 Gorące pozdrowienia dla studenta z wsi spod Mogilna! :)
Recenzja bierze udział w wyzwaniu :"Polacy nie gęsi"
Recenzja bierze udział w wyzwaniu :"Polacy nie gęsi"
Mi się ta książka podobała. Pewnie minusy ma, ale dobrze mi się ją czytało. Co do Towin, to jest to takie miejsce bardzo wyidealizowane, ale myślę, że ten gatunek kieruje się swoimi prawami. Inna sprawa, że "Sosnowe dziedzictwo" było chyba pierwszą książką pani Sumińskiej.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, na razie mam całą listę książek na stosiku, ale może kiedyś sięgnę i po tę tak dla relaksu :)
OdpowiedzUsuńPomimo tych mankamentów, o których piszesz, chciałabym sama się przekonać, czy książka mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńNajbardziej irytujące w książkach jest, gdy główny bohater okazuje się postacią bezbarwną i bez wyrazu, dlatego oszczędzę sobie i nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzytałam ,,Sosnowe dziedzictwo'' i wspominam dość mile, ale nie jest to w żadnym razie literatura wysokich lotów, raczej taki umilacz czasu. Muszę cię też trochę zmartwić, ponieważ obie dalsze kontynuacje są napisane w bardzo podobny sposób.
OdpowiedzUsuńNie lubię nudnych bohaterów. :/
OdpowiedzUsuńMaria Ulatowska wciąż nie poznana....
OdpowiedzUsuńCzytałam niedawno i stwierdzam, że nic tylko przeprowadzić się do takich wyidealizowanych Towian, gdzie wszystkie problemy same się rozwiązują i każdy każdego lubi, a szczególnie Annę:)
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to rzeczywiście nie jest literatura wysokich lotów, ot zwykłe czytadło.
Ja już wiem, że nie chcę czytać nawet jedynki :)
OdpowiedzUsuńRównież ostatnio zabrałam się za tego typu powieść... i już żałuję. Powyższej książki raczej nie przeczytam, mimo że dość łatwo się ją czyta. Pewnie i mnie irytowałaby ta...Anna.
OdpowiedzUsuńNie czytałem książki, ale juz trzeci raz słucham ją z płyty. Jest wspaniała. Szukam tego miejsca na mapie bo chcę tam jechac z żoną. Towiany sa koło Sochaczewa. Jest tam tez agroturystyka. Muszę to fizycznie sprawdzić. Ktos podpowie gdzie są te Towiaby a książki?
OdpowiedzUsuń