poniedziałek, 28 kwietnia 2014

"MIŁOŚĆ W BURZANACH" KATARZYNA ARCHIMOWICZ

Greta Marecka wiedzie spokojne, poukładane życie. Ma męża żołnierza, mieszkanie na kredyt, pracuje jako analityk w banku. Ot, przeciętna egzystencja. 
Aby naładować akumulatory i odpocząć po trudach życia w Warszawie, Greta ucieka na wieś do tytułowych Burzan. Tam, wśród zapachów skrywanych w sienniku spędza leniwie czas w rodzinnym dworku u swojego ukochanego stryja Michała, lokalnego proboszcza. 

Tym razem Mareccy przyjeżdżają w odwiedziny do Michała, ponieważ liczą na to, że w sielankowym otoczeniu uda im się poukładać małżeńskie sprawy, dojść do porozumienia w ważnych dla związku kwestiach. Greta czuje, że jej małżeństwo jest zagrożone, że oddalają się od siebie z Grzegorzem. Różnica poglądów w kwestiach priorytetowych sprawia, że małżonkowie nie potrafią się porozumieć. Grzegorz chciałby mieć dziecko, Greta nadal nie jest na to gotowa. 
Wizyta u księdza ma jednak skutek odwrotny od zamierzonego. Kryzys małżeński Mareckich jeszcze się pogłębia. Dochodzi między nimi do ostrej sprzeczki. Greta dowiaduje się, że mąż zamierza wyjechać na misję do Afganistanu. Zaplanował już wyjazd, chociaż ona była temu przeciwna. To dla niej olbrzymi cios, kobieta czuje się rozżalona i zdradzona. I właśnie w tym momencie w okolicy pojawia się tajemniczy mężczyzna. 

Oleg Hawryło już od początku wzbudza niepokój wśród mieszkańców Burzan. Jest inny, nieznany, tajemniczy. Kupuje stary, zrujnowany dworek w Ordach i zaczyna inwestować w remont ruiny olbrzymie pieniądze. Oczywiście staje się głównym tematem plotek w Burzanach i okolicach. Każdy mieszkaniec zastanawia się, cóż takiego sprowadziło Olega na Polesie i jakie niecne zamiary ma nieznany przybysz...

Muszę przyznać, że Katarzyna Archimowicz zrobiła na mnie duże wrażenie swoją debiutancką powieścią. Miałam obawy, że książka okaże się zwykłym romansidłem, banalną opowiastką o miłości. Pomyliłam się. Co prawda tematyka "Miłości w Burzanach" wpisuje się w awanturniczo - miłosny charakter gatunku, jednak nie jest powieścią jednowątkową. Wydaje mi się, że debiutująca pisarka wykonała kawał dobrej roboty, przeplatające ze sobą wiele zagadnień i prowadząc kilka motywów, które doskonale ze sobą współgrają, tworząc cudowną historię.

W książce szczególnie ujął mnie sposób w jaki autorka sportretowała mieszkańców Burzan. To istny koncert osobowości, pokaz barwnych postaci! Ksiądz Michał - choleryk o złotym sercu i umiejętnościach kulinarnych, Nawrocki wraz z swoją żoną, zielarka Helena, Chaliba opłakujący Opora czy Danił, na którego talencie przez długi czas nikt się nie poznał. Archimowicz doskonale przedstawiła burzańską społeczność. Bezbłędnie oddała charakter małej miejscowości oraz mentalność mieszkańców polskiej wsi. Uczyniła to w niezwykle atrakcyjny sposób. Jej bohaterowie są wyraziści, każdy z nich jest inny, wszyscy natomiast są równie interesującymi postaciami. Mnie szczególnie przypadł do gustu stryj Grety, ksiądz Michał. Myślę, że przypominał mi nieco proboszcza z serii "U Pana Boga..." Jacka Bromskiego. 

Powiem szczerze, że nie polubiłam głównego bohatera książki - Olega. Być może dlatego, że Ukrainiec w żadnym aspekcie nie wpisuje się w mój ideał mężczyzny. Katarzyna Archimowicz opisała faceta, który w realnym życiu nie przypadłby mi do gustu. Fascynacja Grety była więc dla mnie nieco irracjonalna. Cóż, są gusta i guściki i tego trzymałam się czytając książkę. 

Niemym bohaterem powieści jest bajkowe, niemal zaczarowane Polesie. Autorka pięknie opisuje nadbużańską krainę, nadaje jest wręcz feeryczny charakter. Malownicze, sugestywne opisy przyrody poruszały wszystkie moje zmysły. Czułam zapach ziół wydobywający się z sienników, smaki przyrządzanych przez księdza Michała potraw, moja skóra robiła się gorąca od promieni lipcowego słońca, które ogrzewało Gretę malującą swoje pejzaże. Dawno nie czytałam tak sensualnych opisów. 
Katarzyna Archimowicz dokonała rzeczy niezwykłej. Czytając książkę, kompletnie zatraciłam się w opowieści o nieskalanych czasem Burzanach, gdzie "katolicyzm, prawosławie i gusła"* spotykają się ze sobą. Tutaj czas się zatrzymał a pory roku wyznaczają rytm życia. 

Jestem wieśniakiem. Od urodzenia. Nie wyobrażam sobie egzystencji w dużym mieście. Burzany wydają mi się natomiast idealnym miejscem na spędzenie leniwego popołudnia ... albo całego życia :) Jestem bardzo szczęśliwa, mogąc czytać książki, które wychwalają piękno polskiej wsi, dlatego też "Miłością w Burzanach" jestem totalnie oczarowana. 

K.K.

*s. 100


Za możliwość przeczytania książki i przeniesienia się na bajkowe Polesie bardzo dziękuję  Wydawnictwu Black Publishing

                                              Recenzja bierze udział w wyzwaniu :"Polacy nie gęsi"

14 komentarzy:

  1. Ciekawa recenzja. Zachęciłaś mnie do tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również od urodzenia jestem wieśniakiem (jak to pięknie brzmi:) ) i uwielbiam czytać o swoich pobratymcach :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha :D Ale się uśmiałam :) Też jestem wieśniakiem i również lubię o nich czytać :)

      Usuń
    2. To i ja dołączam do tego zacnego grona (choć mieszkam w mieście, ale bardzo nad tym ubolewam) ;)

      Usuń
  3. Nawet nie wiesz jak żałuję, że spóźniłam się na egzemplarz recenzencki ze Sztukatera. Miałam ochotę przeczytać tę książkę, a po Twojej recenzji to już w ogóle zyskałam pewność, że to dobra powieść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, taka orzeźwiająca :) Przeczytaj koniecznie! :)

      Usuń
  4. Ja też chce być tak oczarowana! Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też wieśniaczka od urodzenia! :) Więc i ja pokocham tą książkę :)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Zauroczyła mnie Twoja recenzja i już bym czytała tę powieść:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No proszę, też pomyślałam, że to będzie zwykłe romansidło. A tu - miłe zaskoczenie. W takim razie, może kiedyś sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, lubię takie klimatyczne książki. :) 16 lat mieszkałam na wsi, w maju zeszłego roku przeprowadziłam się do miasta... więc jeśli będzie mi tęskno do łąk i lasów, sięgnę po tę książkę z przyjemnością. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To mówisz brać , czytać, kupować...???

    Wychowałam się na wsi..., wracam weekendami,
    WRÓCIŁABYM na zawsze choćby pomidory hodować :)

    OdpowiedzUsuń
  10. cudownie, obrazowo napisana, można przenieść się choć na chwilę w środowisko Grety, ciepła lecz z pazurem, czekam na kolejną powieść, gratuluję debiutu, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, również te negatywne - często dają do myślenia :)
Spam usuwam. Podawanie adresu swojego bloga w każdym komentarzu nie jest fajne - szybciej zajrzę do Ciebie, jeżeli treść komentarza mnie zainteresuje/zaintryguje/pobudzi do refleksji, niż wtedy, gdy będziesz wklejał/wklejała linki :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...