niedziela, 16 listopada 2014

"POCHŁANIACZ" KATARZYNA BONDA

Zygmunt Miłoszewski radzi nam, iż mamy zapamiętać nazwisko Katarzyny Bondy, gdyż została właśnie królową polskiego kryminału. Z całą sympatią do Miłoszewskiego, która zrodziła się bardziej z jego wystąpień w "Drugim śniadaniu mistrzów" niż  z zachwytu nad książkami które napisał (bo czytałam dotąd tylko jedną), stoję w opozycji do jego słów widniejących na okładce. 

Nie uważam, że książka jest zła. Nic z tych rzeczy. Jest po prostu DOBRA. I tyle. Katarzyna Bonda nie popełniła arcydzieła, nie napisała też książki, którą nazwałabym gniotem. 


Trzeba oddać autorce, że książkę czyta się płynnie i szybko - mimo jej objętości. Bonda zachwyciła mnie dbałością o szczegóły, ukazując w sposób bardzo drobiazgowy i plastyczny pracę policjantów, metody ich działań, sposoby na odnajdywanie śladów na miejscu zbrodni. Widać, że pisarka włożyła dużo pracy i wysiłku, by książka była wiernym zapisem policyjnych działań. 

Całkiem celnie udało się Bondzie wpleść w treść książki prawdziwe wydarzenia i postacie: zbrodnie które wstrząsnęły opinią publiczną, ksywki gangsterów, miejsca. 

Początek powieści - historia dziejąca się na początku lat '90 - jest naprawdę świetna. To czasy, kiedy mafia sięgała swoimi mackami bardzo daleko, oplatała nimi całe miasta. Bonda zbudowała idealną podstawę do dalszej części książki, bowiem morderstwo rozwiązywane przez profilerkę Saszę Załuską jest bezpośrednio związane z wydarzeniami z 1993 roku. Jednego dnia ginie młode rodzeństwo - Monika i Przemek. Na pierwszy rzut oka nic nie łączy tych śmierci, to dwa nieszczęśliwe wypadki. Kiedy jednak Załuska zaczyna sięgać głębiej, zauważa związek tamtych wydarzeń z morderstwem piosenkarza o pseudonimie Igła, autora hitu "Dziewczyna z północy". 

Sasza Załuska ... Cóż, nie będę ściemniała, że główna bohaterka zapadła mi głęboko w pamięć i jestem zachwycona tym, jak wykreowała ją Bonda. Nie jestem. Szczerze mówiąc profilerka wtopiła się w historię i traktowałam ją jako jedną z wielu postaci, które przewijają się na kartach powieści. Nic mnie w tej kobiecie nie urzekło, nic nie zafascynowało. Trudna przeszłość naszpikowana traumatycznymi wydarzeniami, alkoholizm i nietypowy zawód to jeszcze nie powód, bym wpisywała ją na listę "top" swoich ulubionych bohaterek książkowych. Moją uwagę absorbowali bardziej Duch - komisarz prowadzący sprawę, ksiądz celebryta, ulubieniec skazanych i całej Polski oraz Łucja Lange. 

Bonda rozegrała świetnie kilka wątków pobocznych, pokazujących jak głęboko sięgają mafijne macki, kto jest zamieszany w gangsterskie rozgrywki. Prokuratorzy, sędziowie, policjanci... W każdym z wymienionych zawodów znajdą się czarne owce. 
Co prawda pewne rozwiązania fabularne zupełnie nie przypadły mi do gustu, były moim zdaniem zbyt efekciarskie i nieprawdopodobne, jednak książkę - jako całość - czytało się dobrze. 

Oczywiście nie nazwałabym Katarzyny Bondy Królową Polskiego Kryminału. Wydaje mi się, że jeszcze długa droga czeka pisarkę, by móc nadać jej tak zaszczytny tytuł. Niemniej, chętnie sięgnę po kolejne części tetralogii (Bonda planuje wydać jeszcze trzy powieści z Saszą Załuską).

K.K. 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...